poniedziałek, 1 czerwca 2015

67.Mechaniczność” (Intrawik aw Łelora)

Po pierwsze: życzę wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka, po drugie: witam wszystkich w pierwszym odcinku Miesiąca z Intrawikiem aw Łelorą :) Jednakże, pomimo iż od Mechaniczności zaczynamy, to nie ona otwiera serię Intrawika, której pierwszą częścią był wspomniany ostatnio Złodziej Kamieni. To właśnie ten ostatni, a wraz z nim niespodziewany sukces czarującego detektywa Juno Jowtli sprawił, że autor postanowił porzucić głębokie powieści dokumentalno-kulturowe i zmienił epizodyczne opowiadanie w całą serię. Jak prędko będzie można zauważyć, każdy tom nawiązuje do jednego z sześciu znanych tam żywiołów. Ten miesiąc tematyczny będzie wspaniałą okazją do szerszego przybliżenia Czytelnikom postaci głównego bohatera i roślinnej kultury Karwilanian.

Stosownym będzie chyba zacząć od paru ciekawostek, na które wcześniej nie było okazji. Planeta Intrawika aw Łelory potrzebuje 20 dni ziemskich na jeden pełny obrót wokół własnej osi. Nie ma to jednak tak wielkiego znaczenia jak u nas, ponieważ obrót wokół jej gwiazdy trwa tylko drugie tyle, przez co w praktyce czas pomiędzy zachodem a wschodem słońca również rozciąga się do prawie 40 ziemskich dni. Ową gwiazdą, wokół której Karwilane rotuje, jest Konpralacja, znana u nas jako 1 Cancri i słabo widoczna w grudniu. Dwie pozostałe planety tego układu to Krawi i Peltoni – obie niezamieszkałe, a także nie wykryte przez nasze teleskopy.

Historia ta zaczyna się niewiele po zakończeniu poprzednich wydarzeń – Juno, zadowolony z przywrócenia porządku w stolicy, planuje opuszczenie Inrafuno i powrót do rodzinnej wioski na obrzeżach, gdzie ma zamiar kontynuować prace nad traktatem o filozofii algebraicznej. Nie zdąży jednak tego zrobić, gdy na niebie otaczających go puszczy dostrzeże jedną z najdziwniejszych i najstraszniejszych rzeczy, jakie (nie licząc budowli z finału poprzedniego tomu) w życiu zdarzyło mu się ujrzeć – coś, nazywane przez włodarzy miasta komunikacją miejską...
Nieuzasadnione wprowadzenie dziwnych konstrukcji z przewodzącego tworzywa, napędzanego nieokiełznaną dotąd energią grzmotów, nie mogło nie wzbudzić podejrzeń dociekliwego detektywa. Jak udało się to wszystko wprawić w ruch? W dodatku dotychczas miejski trafik opierał się na jopanloigach, podobnych do małp stworzeniach wędrujących powoli po lianach rozwieszonych w koronach gigantycznych drzew. Taki sposób i tempo poruszania się zdawał się od zawsze odpowiadać flegmatycznym Karwilanianom, tymczasem teraz miał być doraźnie zastąpiony przez pędzące po wiszących szynach kolejki, które Juno z miejsca uznał za głupi i niebezpieczny eksces, który szkodził zarówno pasażerom, jak i wystraszonym jopanloigom. Podczas gdy mieszkańcom Inrafuno nowy, szybki i wygodny sposób podróżowania od razu przypadł do gustu i prędko znikły wątpliwości, Juno po cichu nadal drążył temat, a przy tym zdecydował się nigdy nie wsiąść do szatańskiego urządzenia.
Nici jednak wyszły z postanowienia, gdy wychodzi na jaw, że bezwzględny złodziej kamieni wrócił. Sieć komunikacyjna, która okazuje się być jego dziełem, to tylko mały kroczek, służący odwróceniu uwagi i zdobyciu zaufania. A przy okazji sposobem na wykorzystanie nadmiarów energii elektromagnetycznej z gigantycznej, sztucznie wygenerowanej burzy, którą według swojego wielkiego planu już wkrótce miał zawładnąć dzięki zdobytej potajemnie pozakarwilańskiej technologi. Jeśli Juno ma zdążyć na czas i powstrzymać jego imperialistyczno-apokaliptyczne zapędy, które były na najlepszej drodze do realizacji, musiał porzucić naturalne środki transportu. Ale co, jeśli łotrowi o to właśnie chodzi?

Intrawik aw Łelora po raz kolejny robi zamach na własną tradycję i uświęcone zamiłowanie do spokoju. Tym razem robi to w sposób o tyle wyjątkowy, że niejednoznaczny. Karwilanian od zawsze przerażało wszystko, co nie pochodzi bezpośrednio z natury. Jest ona postrzegana jako część ich samych bez żadnego dystansui każdy pomysł, choćby drewnianych maszyn uprawnych czy liczydeł, spotyka się z paniką i sprzeciwem. Autor, jako człowiek nowoczesny, odważnie patrzy w przyszłość i w niebo, będąc na bieżąco z kosmicznymi nowinkami, widząc w wykorzystywanej z umiarem nowoczesności wiele zalet, wstydząc się z lekka tego światowego lęku, przez który jak ma świadomość, jego naród bardzo traci. Zwłaszcza że, jak parę razy delikatnie sugeruje „ustami” wielu postaci, elektryczność jest ostatecznie jednym z żywiołów, pochodzi z natury. Zamiast jednak słodzić, wychodzi z punktu widzenia i myślenia przeciętnego mieszkańca swojej planety, który natychmiast przyjmuje mechaniczne wagoniki jako synonim zła i drży na myśl, że mogłyby one opanować jego miasto, zastępując milutkie jopanloigi. Po czym – zmusza swojego bohatera, będącego tradycyjnie i ciałem i duszą symbolem przeciętnego Karwilanianin, żeby zrobił ten wielki krok dla ludzkości i samotnie ruszył kolejką do serca szalonych burz magnetycznych... Wydaje się to niebezpieczne tym bardziej, że przecież to właśnie wróg Juno (który w tej części zyskuje własne imię, Uwoskammu) dostarcza prąd do tych pojazdów, którym to uczuciem zagrożenia Intrawik fantastycznie manipuluje. Zresztą cała psychologia postaci zasługuje na oklaski, przebijając już to, jak pisał on poprzednio – to, w jaki sposób Juno przechodzi od zachowawczego lęku i poczucia osaczenia podczas szukania dowodów, przez bezradną panikę już w wagoniku, aż do momentu, pod koniec podróży, gdy próbuje się z maszyną zaprzyjaźnić, każdemu zapada w pamięci. Kiedy wreszcie dociera na miejsce, jest gotowy ponownie walczyć z cwanym Uwoskammu o pozakarwilańską cywilizację. Oraz jej dobro, które nie wyklucza już mechanicznej komunikacji jako przydatnego urządzenia i ciekawego przeżycia, pod warunkiem oczywiście, że włada nimi maniak pałający rządzą krwi, który chce za wszelką cenę spalić rozpalonym metanem wszystkie zamieszkałe planety tego zespołu układów planetarnych.
Szybkie, trzymające w napięciu, lekko szalone, a jednocześnie nadal pełne bliskiej autorowi (i bohaterowi) kwiatowej filozofii i delikatności.

4 komentarze

  1. Dzięki :)
    Zastanawiam się, jakim cudem autor w ogóle wiedział o istnieniu cywilizacji na innych planetach, skoro większość mieszkańców jego planety nie potrafi znieść myśli o najprostszych maszynach. A ten musiał użyć teleskopu albo (elektrycznego!) radia.
    Nie czytałem. Ciekawe jest rozróżnienie na 6 zamiast 4 żywiołów. Ciekawe też, co ten Uwoskammu zrobiłby z podkradzioną energią elektryczną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, nie jest to wcale takie niezrozumiałe. Owszem, większość się boi i unika, ale jednak jest pewna grupa bardziej zorientowanych w świecie naukowców, pisarzy, polityków itp. którzy aktywnie pracują zarówno nad nowoczesnymi technologiami, jak i kontaktami z mieszkańcami innych cywilizacji. Intrawik aw Łelora już dawno dołączył do tej elity, oprócz tego jednak jak mało kto interesuje się tym, żeby także zwykli ludzie mieli dostęp (i odpowiednie nastawienie) do takich rzecz.
      Rozróżnienia żywiołów na wielu planetach są inne, zależy to od budowy środowiska naturalnego. Choć ciekawostką jest, że faktycznie te cztery "nasze" cieszą się największą popularnością.
      A Uwoskammu użytek zrobił taki, że po pierwsze zasilił tę swoją komunikację miejską, a potem... potem oczywiście próbował przekonwertować energię tak, żeby produkować metan zdolny spalić życie na wszystkich planetach tego zespołu układów planetarnych ;)

      Usuń
  2. Co jak co, ale wątek z biegunami planety i wpływem tego na wszystko mnie zaszokował. Chyba nawet bardziej od ujawnienia prawdy na temat Karwilanianin - w jakimś stopniu dało się ją przewidzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bieguny planety mają dla niej (i dla jej mieszkańców) bardzo duży wpływ, nie tylko na Karwilane ;) Nawiasem mówiąc pięknie, że aw Łelora dał tam też parę ciekawostek z podstaw fizyki i elektromagnetyzmu - powszechnie wiadomo, że nie zna się na tym, tak jak na pozostałych gałęziach fizyki, tymczasem tutaj stanowiło to dość ważny element fabuły.

      Usuń