poniedziałek, 29 grudnia 2014

45.Trzeci kierunek” (Ririal Ofliknu Łilimre)

Pomimo że Sylwester jest dla nas wyjątkową, wartą świętowania chwilą, domyślamy się, że w linii czasu nie jest on w żaden sposób wyróżniony. A gdyby był?

Infrastruktura czaso-podróży na Sazunie cieszyła się uznaniem całej galaktyki. Zamiast setek domorosłych wynalazców, montujących swoje wehikuły na szemranych zasadach - spójny system jednego przewoźnika. Zamiast nieprzewidywalnych, rozrzuconych w czasie skoków po continuum - regularne przejazdy bez możliwości zatrzymywania się pomiędzy zatwierdzonymi punktami. Zamiast kłócącej się ze sobą samowolki - markowane nazwiskiem zmiany i skany ich wpływu. Nie było możliwości, żeby wystąpiły komplikacje... o ile wszystko idzie zgodnie z planem.
Iksal Ard Feremw pracował jako zwykły kierowca jednego z czaso-busów, wożąc pasażerów w tę i z powrotem, od Współczesności do epoki, którą u nas nazwalibyśmy Początkami Modernizmu, a którą często odwiedzano z ciekawości ze względu na efektowność budowy pierwszych sieci czasoktrycznych. Zwyczajny rozkład dnia z paroma rutynowymi przystankami zmienia się w koszmar, gdy do kabiny włamuje się szaleniec z pistoletem rozszczepieniowym i żąda cofnięcia się do ostatnich sekund 473. dnia Fioletowego Okresu, która równała się ni mniej ni więcej jak końcowi roku. W ten sposób Iksal trafia do momentu, który wszystkie linie omijały - i od razu dowiedział też się, dlaczego. Po dotarciu do magicznej granicy pojazd natychmiast ugrzązł, blokując się, według przyrządów pomiarowych, nigdzie, na nieskończenie cienkiej przestrzeni między starym a nowym rokiem, w pętli czasowej, która ściąga ich z każdego podejmowanego kierunku. Sytuacja wydaje się beznadziejna, tym bardziej, że kierowca i pasażerowie wciąż mają na głowie szantażystę, który w dodatku prędko okazuje się być kimś o wiele przemyślniejszym niż desperat z bronią, któremu chodziło o coś więcej niż, jak to nazwał, zemstę. Wszystko wskazuje na to, że obcą przestrzeń poza autobusem, do której nikt nie zamierza wychodzić, wypełnia tłum jego kopii, a wkrótce linia przeszłych i przyszłych wydarzeń, choć to niemożliwe, stopniowo zaczyna się zmieniać...

Przyjęło się sądzić, że czas, pomimo ogromnych tendencji do przecinania się i rozwidlania, stanowi ciągłą, pozbawioną dziur strukturę. Sazuniańscy naukowcy upierają się jednak, że istnieją szczeliny, powodowane nierównomiernymi napięciami ścian czasowego tunelu, które pozwalają wybrać drogę inną niż przeszłość lub przyszłość i wyjść... na zewnątrz. Potwierdzałyby to liczne rasy (wspominane nawet u mnie), które dzięki różnorakim zamiennikom, wcale nie potrzebują go do egzystencji. Jedynym problemem jest to, że pomimo rozwiniętego transportu i sieci czasoktrycznej oraz całego sztabu czaso-nurków, badających podprzestrzenną formę tej składowej Wszechświata, takich momentów wciąż nie udało się znaleźć ani obserwacyjnie, ani nawet matematycznie. Nie przeszkadza to jednak tamtejszym pisarzom dobierać sobie wciąż to nowe „czułe punkty czasu” i tworzyć mniej lub bardziej intrygujące historie na temat tego, jak taka sytuacja mogłaby wyglądać. Nieciągłości te wydają się im idealnym motywem przewodnim dla romansów, dokumentów pseudobiologicznych i tłem dla ekstremalnym rozgrywek szachowych, żaden z nich nie może się jednak pochwalić tak elegancką psychologią postaci jak Ririal. Podczas gdy wydaje się nam, że startujemy z nieciekawą grupką nie różniących się od siebie pasażerów, ich tchórzliwym opiekunem i ich wrogiem, złożonym z samych złych cech, z czasem otwiera się przed nami coś zupełnie innego. Trudno właściwie powiedzieć, kto tu jest głównym bohaterem. Czy Iksal, który mimo doświadczenia ma wielkie trudności z poradzeniem sobie z sytuacją i niekiedy jego nerwowość wzbudza większy strach niż wszystko, co powinno? Czy któryś z pasażerów, z których każdy ma własne sprawy i własne podejście do tego, jak patrzeć na wypadek, co prowadzi do coraz bardziej zakręconych i zaskakujących wymian zdań? Czy wreszcie bezimienny terrorysta, którego zamiary sięgają prób znalezienia owej tajemniczej wyrwy w czasie, będącej ścieżką do świata bez czasu, przez chęć zmiany historii korporacji przewoźnika, rządzącej sazuńskimi podróżami w czasie, aż po próby powstrzymania przed tym wszystkim samego siebie z innych czasów? Niby ani razu nie wychodzimy z czaso-busu, niby dzieje się niewiele, ale z samych dyskusji, wyjaśnień i opowiadania postaci o sobie wychodzi tyle, że możnaby obdzielić kilka książek.
Najlepiej po prostu wejść samemu do środka tego wszystkiego i spróbować zastanowić się, jak i dokąd prowadzi droga, wychodząca znikąd.

6 komentarzy

  1. Iksal to moim zdaniem fantastyczna postać. Inteligentny, ale popełnia błędy, rozsądny ale czasem daje się ponieść emocjom, Literacka perełka :-) A co do fabuły też nie jest źle - na pewno nietuzinkowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i tak najbardziej tutaj lubię "głównego złego" (to aż nietypowe dla mnie) :) Z rozwojem akcji pojawiają się jego kolejne motywy, przeżycia, to, co sobie zarzuca i co zarzuca innym... Od połowy są też jego rozmowy z pasażerami, raz groźne, raz miłe, a raz śmieszne. W ogóle rozmowy są tutaj jedną z najciekawszych rzeczy, bo każdy z bohaterów czymś się różni.

      Usuń
  2. A ja się pogubiłam. O ile początek był naprawdę super i sprawił żem się wręcz do książki przykleiłam, to od momentu porwania zaczęły się schody i całej reszty wydarzeń już nie ogarniam. Ale nie uważam że jest to zła książka, wręcz przeciwnie, jest fantastyczna (rozmowy z pasażerami wymiatają), tylko chyba potrzebuję więcej niż jednego czytania aby wszystkie wątki ogarnąć i zrozumieć co się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba się było trochę przestawić, kiedy akcja nagle skupiła się całkowicie w jednym miejscu. Ale za drugim razem będzie dobrze, obiecuję ;)

      Usuń
  3. "O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem" to, zwłaszcza w literaturze, takie if(2+2 == 5) :]
    Czy to nie było inspirowane prawdziwymi wydarzeniami - na pewnej planecie w tej samej galaktyce był podobny terrorysta, który koniecznie żądał przeniesienia się do tego rodzaju punktu w czasoprzestrzeni. Oczywiście kierowca nie wiedział, jak to zrobić, więc skończyło się to nieciekawie.
    Ojj, sama lektura będzie trudna. Przynajmniej dla istot posiadających marne 3 wymiary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może i było? Takie wydarzenia od czasu do czasu faktycznie się zdarzały, więc jeśli któreś z nich dało Ririalowi natchnienie, to w cale nie byłoby to takie zaskakujące...
      Nieee, myślę, że dla nas będzie w sam raz (w końcu Sazunianie mimo wszystko też obracają się, tak jak my, w trzech wymiarach + czas), za to dla tych więcej-wymiarowych będzie trochę... przewidywalna :)

      Usuń