poniedziałek, 29 września 2014

32.Obok” (Ulam Grarr)

Magia odgłosów, wydawanych przez morskie muszle, jest znana w każdej cywilizacji, w której natura (lub coś jeszcze innego) wykształciła strukturę podobną do muszli. Na Raktliwionie Olwigsnym z muszli wytwarzanych przez kwiaty nie wydobywał się jednak tajemniczy szum, który łatwo wziąć za złudzenie, ale prawdziwa, nie budząca niczyich wątpliwości melodia. Było to dziwne zjawisko. Niezależne od tego, jaką kwiat wykorzystywało się jako odbiornik, a wykazujące związek z miejscem i porą dnia. Najbardziej jednak z osobą, która słuchała, choć szybko dowiedziono, iż ta różnica nie polega po prostu na odmiennym odbiorze tego samego dźwięku. Zdawało się, że każdy Raktliwionianin, biorąc muszelkową roślinę do ręki, powodował u niego skupianie konkretnej kombinacji fal, w ciągu kilkunastu minut* przestrajając odbiornik samą swoją obecnością. Z upływem godzin i wraz z przemieszczaniem się melodia zdążała zwykle parokrotnie zmienić się w zupełnie inną, jednak nie zawsze - czasami parę konkretnych dźwięków wracało po pewnym czasie, by zawsze towarzyszyć danej osobie. Dlatego, choć zjawisko wciąż pozostawało niezbadane, było bliskie każdemu Raktliwionianinowi, a wielu z nich uważało "zaprzyjaźnione" piosenki za swój największy skarb.
Nołsa słuchała kwiatowej muzyki zawsze w tej samej muszli i zawsze o tej samej porze, w samym środku nocy. Odcinała się od świata, wyłączając w sobie wszystkie funkcje czuciowe poza słuchem, co wprawiało ją w stan podobny do snu. Nie każdemu udawało się znaleźć swoje melodie, także i ona za każdym razem słyszała inny dźwięk. Do czasu, gdy jeden z nich okazał się zupełnie inny - wyższy, jednak jednocześnie wolniejszy, wypełniony ledwo słyszalnym tłem i z dziwną głębią... Choć przecież nie było w niej słów, czuła, jakby kryła się w nim jakaś treść, jakby mówił bezpośrednio do niej, choć nie rozumiała, o czym. Początkowo melodia zachwyciła ją, potem oczarowała, aż wreszcie, kiedy nowe nuty nie opuszczały jej myśli przez cały następny dzień, uświadomiła sobie, że jest to najpiękniejsze, co kiedykolwiek słyszała i usłyszy w życiu. Odtąd Nołsa słyszała już tylko tę jedną niekończącą się piosenkę. Tę samą, choć za każdym razem trochę inną, jakby coraz bardziej smutną i przepełnioną tęsknotą. Nic, co zdarzyło jej się słyszeć wcześniej, nigdy nie sprawiło, że czuła się tak jak teraz. Wszystko zdawało jej kojarzyć się z tą jedną melodią, jakby opowiadała o całym świecie i o każdej chwili jej życia. Wciąż jednak nie wiedziała, o czym jest naprawdę. Coś podpowiadało jej, że jest to prośba i chodzi o coś niezwykle pilnego. A może to wszystko tylko jej się wydaje?
Niespodziewanie pewnej nocy ogarnęło ją coś, czego nie doświadczył jeszcze nikt na jej planecie - sen, który pod wpływem dźwięku uformował się w wołanie o pomoc. O odnalezienie kilku skradzionych elementów kryształowej konstrukcji, która swoimi harmonicznymi drganiami przez stulecia pobudzała do istnienia cały dźwiękowy świat, i bez której muzyka Raktliwionu Olwigsnego powoli zaniknie. Ale czy to rzeczywiście prawda? Czy naprawdę istnieje obok naszego cały dźwiękowy świat? Nieznane życie, które zniknie? Jedynym, co do czego Nołsa miała pewność, było to, że nie mogłaby żyć, nie mogąc więcej usłyszeć swojej jedynej melodii i że zrobi wszystko, żeby ją uratować. W trakcie wędrówki zaczęła też nabierać niezwykłej pewności, że także ta melodia nie może żyć bez niej i nie chodzi wcale o konieczność naprawienia akustycznej konstrukcji...

Ulam Grarr uwielbia pisać o muzyce i tonach, jednak krytycy są zgodni, że w Obok przeszedł sam siebie. O ile zazwyczaj dźwięk był u niego najważniejszą przyczyną i motorem napędowym akcji, o tyle tutaj stał się jej uczestnikiem, dosłownie: jednym z bohaterów. A właściwie nie jednym, bo całym światem postaci, cywilizacją niemal analogiczną do naszej. Autor zrobił coś, o czym nikt dotąd nawet nie myślał - tchnął w dźwięk, w drgania powietrza, życie, nadał mu strukturę fizyczną, samoświadomość, charakter, inteligencję, własne potrzeby, obawy i... uczucia. Uczucia, o których przekonała się główna (a właściwie jedynie bardziej materialna) bohaterka, Nołsa, choć nie od razu. Grarr idealnie oddał subtelność różnicy pomiędzy zwykłym pięknem a kierowaną do kogoś miłością, między delikatnością kompozycji a szacunkiem i wdzięcznością. Czy w ogóle jest jakakolwiek różnica? Czy pozostaje tylko w nią uwierzyć?
Dźwiękowa istota (o imieniu, które łatwiej byłoby zapisać na pięciolinii niż fonetycznie) staje ponadto przed nie lada wyzwaniem, wspierając Nołsę w podróży - jak wskazywać jej drogę i udzielać wskazówek jedynie językiem muzyki i wywoływanych nią uczuć? Jak wyrażać lęk i dawać ostrzeżenia? Nołsa, opuszczając znane sobie okolice i przekraczając granicę górzystych terenów, znalazła się w, pozornie pustym tak dla nas, jak i dla niej, świecie dudniących skał i echa, w którym zdana była już tylko i wyłącznie na swojego niewidzialnego przyjaciela. Więcej nie pojawił się już żaden sen, który mógłby potwierdzić jej przeczucia. Pozostaje jej zaufać jemu i samej sobie.
Pełna niespodzianek i muzycznej magii wizja Grarr, w której ujrzymy i osiągniemy wszystko, jeśli tylko się na to otworzymy.


_______________
*Długość minut, sekund i godzin na Raktliwionie Olwigsnym różni się od, bardziej oficjalnych miar długości, przyjętych w Raktliwionie Wargliongsym i Raktliwionie Rontrahorksym, jednak ogólnie są one około 2,92 raza krótsze od swoich ziemskich odpowiedników, podobnie zresztą jak sama doba.

8 komentarzy

  1. Piękna historia, bez dwóch zdań. Podobało mi się w niej szczególnie napięcie, różniące się jednak od napięcia znanego z dowolnej innej opowieści. Zakończenie może kapeczkę zbyt baśniowe, ale nie oczekiwałem niczego innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w niej coś wyjątkowego, prawda? ;)
      Cóż, samo zakończenie faktycznie do przewidzenia z każdej strony, choć... droga, którą trzeba było do niego dość jak dla mnie jedyna w swoim rodzaju.

      Usuń
  2. A którą wersję tej książki dostałaś? Bo jest wersja (z braku lepszego słowa) "audiobookowa" z nagraniem owej muzyki (podobno nawet skomponował go jakiś sławny muzyk z Ratkliwionu), ale włącza się tylko w odpowiednich momentach.

    Nawiasem mówiąc ta książka sprawiła, że inaczej spojrzałam na starą prawdę, że nie ma dźwięków, nie ma życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie ma dźwięków, nie ma życia" - pięknie powiedziane :) Grarrowi by się spodobało.

      Tak jak zapowiedziałam w zakładce Co to jest książka? opieram się na najprostszych wersjach zapisu, bez dźwięków, obrazków, wkładek zapachowych itp. :) O dodatku nagraniowym wiem - zajął się nim, jak i uzupełnieniami do innych książek Grarra, Joller Es Ndene, faktycznie wspaniały kompozytor, a także wielbiciel twórczości tegoż autora. Rzecz jasna tak naprawdę nie jest z Ratkliwionu (który nie istnieje), ale z Triklannianu, tak jak Grarr, ale jak na fana przystało bardzo lubi podawać jako swoje pochodzenie planetę, którą tamten uczynił miejscem akcji większości ze swoich dzieł.

      Usuń
    2. A no tak XD.

      Zawsze mi się Triklannian z Ratkoliwionem miesza. A Ael ciągle powtarza, że to tak jakby mylić Ziemię ze Śródziemiem. Hehe.

      Usuń
    3. Haha, to całkiem trafne porównanie :D Choć przyznam, że od strony logiczności i spójności to przed Grarrem jeszcze dość daleka droga :) (Gdyby oczywiście mu na takich szczegółach zależało.)

      Usuń
  3. Yey, przygoda! I motyw, o którym jeszcze nie słyszałem (hmm, tutaj określenie "nie słyszałem" pasuje) - taka nietypowa, dźwiękowa forma życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygoda :) Może nie wypełniona wartką akcją i intrygami, ale jednak strachu i niebezpieczeństw nie brakuje.
      Zainteresowany? Przeczytasz czy już przeczytałeś? :)

      Usuń