poniedziałek, 15 września 2014

30.Planetornia. Poradnik” (Izahs Liol)

Dziś przedstawię Czytelnikom książkę, która jest nie tylko jedną z najbardziej unikatowych w swoim rodzaju, ale przede wszystkim jedną z najstarszych. I to nie wśród cenionej pozaziemskiej literatury, ale w ogóle wśród wszystkich dzieł, jakie kiedykolwiek we Wszechświecie powstały.

Sztuka planetorni - tworzenia, hodowania i rozbudowywania planet - na czym właściwie polega? Kto ma do niej odpowiednie predyspozycje i jakiej wymaga ona wiedzy? Izahs Liol, najznakomitszy planetorysta z mgławicy Sarams, badacz, wykładowca, znawca i wielusettysiącoletni hodowca planet przedstawia nam tajniki opieki nad najbardziej różnorodnymi ciałami niebieskimi, udowodniając swoim pełnym wdzięku dziełem, że nadaje się do tego w zasadzie każdy, kto ma ambicje i ów dzieło pod ręką. Z budzącym podziw zaangażowaniem, wszechstronnością i przeczuciem przeprowadza nas przez ten głęboki temat począwszy od podpowiedzi przy wyborze rodzaju planety i typu gwiazdy centralnej, przez wskazówki co do zawiłości geologicznych w najwcześniejszych etapach rozwoju, po uwagi na temat zagrożeń i korzyści, jakie niesie ze sobą jej kosmiczne otoczenie. Tłumaczy jak dobrać skład planety, jej rozmiar oraz odległość od gwiazdy tak, żeby zapewnić jej długi stabilne istnienie i piękny wygląd. Objaśnia, dlaczego ważna jest prędkość planety i jak sprawić, żeby jej skorupa przemieszczała się. Poznamy łatwe i sprytne sposoby na diametralne zmiany w formie powierzchni stworzonej przez nas ciała niebieskiego i nauczymy się wzbogacać je o dodatki takie jak księżyc czy tęczowe pierścienie. W przeciwieństwie do wielu innych poradników dowiemy się także, jakie kroki podjąć w momentach krytycznych, gdy zaobserwujemy objawy zanikania pola magnetycznego albo na powierzchni zalęgnie się życie. Proste i genialne zarazem rady Izahsa pomogą nam stworzyć zarówno spektakularnego gazowego olbrzyma z barwnym, samonapędzającym się systemem wiatrów burzowych, jak i pas maleńkich planetek wędrujących po najzimniejszych i najbardziej zakrzywionych orbitach, które będą cieszyć nasze oczy jeszcze wiele miliardów lat.

Mniej więcej tak reklamowano ten podręcznik cztery miliardy lat temu, kiedy został po raz pierwszy wydany i to wystarczyło, by nakręcić wielką modę na tworzenie jedynych w swoim rodzaju układów planetarnych. Nie była to pierwsza książka traktująca o tym temacie, jednak pierwsza mówiąca o nim w sposób tak ciekawy i dostępny dla każdego. Izahs Liol zamienił teorię na setki przykładów, zebranych podczas obserwacji efektów kształtującego się właśnie Wszechświata, oceny jego potencjału i chemicznofizycznych właściwości. Dzięki jego cierpliwości i wyobraźni inżynieria planetarna zwróciła uwagę praktycznych rzemieślników, skupionych dotąd na prostym formowaniu gwiazd, oraz artystów, dotychczas dostrzegających jedynie ażurowy urok mgławic emisyjnych. Planety, które dotąd stanowiły jedynie kruchy, szary i rzadko spotykany dodatek do kul gazowych, stały się nagle głównym obiektem zainteresowania, motywującymi do niekończącej się perfekcji klejnocikami, które złożonością swojej struktury daleko przewyższały jednolitą powtarzalność słońc. Planety lodowe, kraterowe, gazowe, wulkaniczne i otulone mgłą atmosfery zachwycały i kształtowały wciąż nowe talenty w dziedzinie planetorni, motywując do ciągłego ulepszania gwiazd centralnych i zaskakiwania coraz to efektowniejszymi pierwiastkami ciężkimi.
Niektórzy twierdzą, że to właśnie dzięki Izahsowi planety występują dziś w takiej ilości i Wszechświat wygląda tak, jak wygląda. Nie byłoby łatwo ustalić to dziś na pewno - nauka zdaje się mówić, że każdy znajdujący się we Wszechświecie obiekt mógłby powstać samoistnie, dzięki przypadkowym warunkom wynikającym z obecności konkretnych pierwiastków czy temperatury; że żadna planeta nie musiałaby być dziełem artysty. Wystarczy jednak spojrzeć na nasz Układ Słoneczny - układ, w którym już same największe księżyce Jowisza to zbiór sprzeczności, a wszystkie planety razem wyglądają jak różnokolorowe koraliki - żeby pojawiła się myśl, że komuś bardzo zależało na doborze właśnie takich kombinacji materii i sprawieniu, żeby nasz świat wyglądał właśnie tak, a nie inaczej.
Kiedyś był to tylko poradnik, dziś jest to niemal zbiór zaklęć, budzących zastanowienie i zdumienie. Warto przeczytać.

6 komentarzy

  1. Bardzo dobra recenzja, tym bardziej, że podręczniki recenzuje się trudniej, niż beletrystykę. Co do książki per se: wiesz, że jej autor zniknął w tajemniczych okolicznościach? Przypadek? A może w książce było coś, co się komuś nie spodobało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) No, trochę trudniej, kiedy nie ma fabuły - temat wydaje się bardzo krótki. A przecież jest o czym pisać.

      Ponoć autor zniknął, ale ja osobiście zawsze zakładałam, że zniknął ze swojej własnej "inwencji" ;) Gdyby powodem był sam podręcznik (bo konkurencja? bo kreacjonizm?), to autor miałby problemy zanim jeszcze na Ziemi powstało jakiekolwiek życie. Tutaj natomiast przepadł gdzieś nie dalej jak kilka milionów lat temu. Może miał dosyć popularności..?

      Usuń
  2. Tak, czytałem i nawet stworzyłem sobie kilka planet. Fajnie, że napisał o tym, co należy robić, kiedy pole magnetyczne zacznie zanikać. I zastosowałem się do jego rady - usiadłem i nie przejmowałem się tym za bardzo :) I nie tylko ta rada się przydała. Tak, bardzo dobra książka.
    Ba, nawet zamieszkałem na jednej z tych dziwnych planet. A potem została nazwana...Ziemią. Strasznie pospolicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh, więc ty jesteś jednym z Przedwiecznych, którzy dorzucili się do powstania życia na Ziemi? Fajnie, nikt z pozostałej piątki nie chciał komcić mi bloga.
      Ale ty wiesz, że ta rada z nieprzejmowaniem się za bardzo była poprzedzona przez dwadzieścia innych, mniej "pasywnych" rad? :p

      Usuń
    2. Oj tam dwadzieścia rad, należy koncentrować się na najważniejszej :]

      Usuń
    3. I na najambitniejszej :]

      Usuń