poniedziałek, 7 lipca 2014

20.Niespodziewana powinność zwykłego obywatela” (Fazion Odf)

Marzeniem Ratutiko - wzorowego pracownika korporacji metalurgicznej oraz głowy niewielkiej, trzypokoleniowej rodziny - od zawsze był udział w tak zwanej Magicznej Fuzji. Zjawisko to było jednym z przejawów wyjątkowej, rozproszonej inteligencji planety, Anafraboli 2. W razie niebezpieczeństwa swojego lub mieszkających na niej istot potrafiła ona skupić ogromną ilość energii w jednej, wytypowanej przez siebie osobie, której tym samym powierzała zadanie i obowiązek pokonania zła. Niezwykła moc oczywiście nie była oddawana na wieczność - w zależności od swoich cech, wiedzy i umiejętności Wybrańcem Fuzji stawała się za każdym razem inna osoba. Czasami na godziny, czasami na tygodnie, w zależności od tego kim lub czym był przeciwnik, co jednak w zupełności wystarczyło, by stać się niezapomnianym bohaterem, którego szlachetność wyśpiewywałyby przez dziesięciolecia publiczne światowe radia.
Ratutiko bacznie śledził obiegające świat nowinki o pogromcach grabieżców, łapaczach uszkodzonych samolotów i geniuszach kryzysów, i w niezachwianej wierze niecierpliwie myślał o chwili, gdy i on okaże się jedynym zdolnym do uratowania świata. Kiedy jednak ta chwila nareszcie nadchodzi, okazuje się, że porzucenie poukładanej codzienności choćby dla najbardziej heroicznego czynu nie jest dla niego takie proste.

Do legendy przeszła już scena, gdy sekundę po wchłonięciu energii Magicznej Fuzji, stojący w korku Ratutiko rozważa, czy od razu rzucić się do walki przeciwko Złemu Myśliwemu, czy najpierw odwieźć do naprawy swoją lodówkę. Na tym jednak dylematy się nie kończą - wbrew ambitnym planom musi natychmiast zająć się domowym akumulatorem i przebudować podwórko. Zwykłe sprawy, objawiające się pilnymi rachunkami, nieprzyciętym dachem, opieką nad dziećmi i analizami w firmie, nie dają mu spokoju ani na moment. Anafrabolanin, początkowo cieszący się z długo wyczekiwanego wyróżnienia, czuje się coraz bardziej bezradny i skonfundowany. Widzi jak kolejnymi etapami Zły Myśliwy realizuje swój złowieszczy plan, ale przecież nie rzuci się tak po prostu, bezinteresownie na ratunek światu!
Fazion Odf wyraźnie ubolewa nad zmianą obyczajów na swojej planecie. Podczas gdy u zarania cywilizacji odwaga i poświęcenie prostych ludzi budowała spokój i szczęście kolejnych pokoleń, dziś nawet Wybrańcy Fuzji ani na moment nie przestają myśleć przede wszystkim o sobie, o swoim bezpieczeństwie i dobrobycie. Stworzona przez nią postać, jakby odzwierciedlając naiwność innych mieszkańców Anafraboli 2, winą za swoje niezdecydowanie obarcza samą planetę, która wybrała go nie wtedy, kiedy powinna, mogąc zrobić to kiedykolwiek wcześniej lub później, kiedy nie będzie miał innych obowiązków. Oczekiwał, że zaszczyt spotka go, gdy będzie mógł go przyjąć, nie zdając sobie sprawy z prostego faktu, że życie i jego wyzwania nie pytają o zgodę, że w każdej chwili trzeba być gotowym na wydarzenia, które przesądzą o losach ludzkości. Autorka nie traci jednak nadziei - o krok od zagłady świata Ratutiko decyduje się wreszcie usłuchać głosu serca, porzuca wszystko, co ma i staje twarzą w twarz z przeznaczeniem. Dopiero wtedy dociera do niego, że tak naprawdę nie od Magicznej Fuzji zawsze zależało, czy stanie się bohaterem i co będzie w życiu robił, ale od niego samego. Dopiero wtedy jest gotowy na swój największy pojedynek...
Niesamowita historia pełna szalonej akcji i popisowych scen zniszczenia skontrastowanych z próbami pogodzenia ich z bezpieczną codziennością. Nie bez powodu otrzymała statuetkę Mautrinisa.

6 komentarzy

  1. Popisowe sceny zniszczenia? Muszę to przeczytać, dobra demolka nie jest zła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! W końcu Zły Myśliwy musi mieć też trochę uwagi i powiem ci, że na temat tego, co on wyczynia, bywają niekiedy całe strony, nie licząc oczywiście mrocznych dialogów z jego pomocnikami i negocjatorami...

      Usuń
  2. Brzmi nieźle, całkiem nieźle! Może to dziwne, ale w tym przypadku zamiast tej szalonej akcji i scen zniszczenia intryguje mnie właśnie codzienność - jak zawiezienie tej lodówki do naprawy.

    Czy aby na pewno bohater myśli o samym sobie? Wydaje mi się, że dba o dobro swojej rodziny, że to ona jest dla niego najważniejsza. Może należy to odczytać właśnie w ten sposób: rodzina jest całym moim światem, priorytetem, najpierw zajmę się dachem, bo moim dzieciom kapie na głowy, dopiero potem mogę iść ratować planetę. Think about it!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, jest w podejściu do tej codzienności coś szczególnego. Niby nieważna, a jednak ważna, wręcz najważniejsza. Ratutiko zachowywał się, jakby bez nich miałby zawalić mu się cały świat.

      Tak powinno być, że kierowała nim troska o najbliższych, jednak szybko można się połapać, że u niego wyglądało to trochę inaczej. Trochę jak u pracoholika, który wmawia sobie, że dla dzieci siedzi do drugiej w nocy w biurze (przez co prawie ich nie widuje). Nic, co robił, nie było naprawdę aż tak pilne - rachunki można było zapłacić następnego dnia, pracę na parę godzin zaniedbać, a dach wymagał jedynie przycięcia (bo te bio-dachówki bardzo chętnie się rozrastają, jak trochę popada :p). Choć faktycznie zostawić lodówkę pośrodku drogi byłoby nieco dyskusyjne :p Ale już resztą rzeczy zdawał się zwyczajnie zasłaniać, zamiast przytomnie ocenić ich istotność i podjąć wreszcie zdecydowaną, świadomą decyzję "Tak, chcę stać się teraz kimś zupełnie innym". Zwłaszcza że (choć starsza z jego żon coś nie bardzo kojarzyła powagę sytuacji) przyszłość jego rodziny również była zależna od jego bohaterskich czynów ;)

      Usuń
  3. Ciekawe, że psychika mieszkańców tylu planet, na których rozwinęło się coś w rodzaju inteligencji jest tak podobna do ludzkiej. To oznacza, że warunki, w których przebiegała ewolucja były podobne. A może Ziemianin nie byłby w stanie pojąć dzieła/uznać za dzieło czegoś stworzonego przez formy życia działające na innych zasadach...hmmm...mniejsza o to :)
    Książki nie czytałem, ale być może po nią sięgnę. A inteligencja Anafraboli 2 mogłaby pomyśleć o jakiejś specjalizacji i ograniczeniu grona potencjalnych superbohaterów :) W końcu cywilizacja troszkę się rozrosła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A może Ziemianin nie byłby w stanie pojąć dzieła/uznać za dzieło..." - a no właśnie. Pamiętasz, jak to było z "Burzą"? Gdyby tłumacz, który wyodrębnił ten tekst z szumu, nie był takim pasjonatem, nie dałoby się dojść, co się tam w ogóle dzieje. Przebieg ewolucji i warunki na planetach (gwiazdach?) potrafią różnić się dramatycznie, przez co skrajnie odmienne od siebie są także psychika, rodzaje inteligencji, możliwości postrzegania i zdobywania wiedzy... W naszym Wszechświecie wyróżnia się około trzydziestu takich grup gatunkowych (znanych, a ile jest naprawdę..?), jednak ja z wyżej wymienionych powodów nie będę za bardzo mogła wyjść poza literaturę czterech, może sześciu z nich.
      Choć przyznam, że Anafrabolanie to akurat cywilizacyjnie bardzo nas przypominają. Nie to, co Mizanie czy Filawenianie.

      Hehe, gdyby ta inteligencja była nieco bardziej cwana, z pewnością unikałaby takich ludzi jak Ratutiko, którzy narażają wszystkich dookoła. Niestety, porównywanie cech i ich potencjału wobec zaistniałego zagrożenia, to wszystko, co się w niej wytworzyło; jest "obiektywna" w ten sam sposób, co w początkach rozwoju życia na planecie.

      Usuń