poniedziałek, 14 lipca 2014

21.Las myśli” (Anjij Waolt Saambr)

Czy, jak o to zagadnął ostatnio jeden z czytelników, możemy sobie wyobrazić rasę skrajnie różną od naszej? Czy możemy oceniać jej zachowania, przewidywać reakcje? Oczywiście nie możemy - bo nawet wyobraźnia ma granice, a ma je właśnie tam, gdzie są podstawy - uczuć, logiki, funkcjonowania organizmu, motywacji, miejsca w kosmosie... Może nie mogę (bo i nie ma sensu) przedstawiać Czytelnikom rasy skrajnie różnej, ale mogę za to opowiedzieć o takiej, w której nie funkcjonuje co najmniej połowa z oczywistych dla nas charakterystyk. W tym przede wszystkim życie w naszym rozumieniu tego zjawiska. A to za pośrednictwem książki znakomitego psychobiologa, Anjija Waolta Saambra.

Planeta Lapsara jest globem niemal całkowicie niezamieszkanym, jedynie jej podbiegunowe, odizolowane od palącego słońca tereny porośnięte są lasami gigantycznych, wysokich i rozłożystych na kilometry drzew. Niekończące się gęste warstwy liści i gałęzi sprawiają, że dla zamieszkujących je stworzonek czerwień koron jest jedynym znanym niebem i jedyną powierzchnią świata, w którym żyją. To jednak nie te stworzonka, Anebele, są bohaterami książki, a właśnie drzewa, zwane Floristonaktami. Drzewa oraz proces ich rozwoju od wypuszczenia pierwszej łodyżki do zasiedlenia przez pierwsze Anebele i osiągnięcia pełnego zrozumienia porządku ich świata. Ten ostatni, jakże trudny do sprecyzowania element, jest kluczowy dla życia drzew, ponieważ... bez towarzystwa stworzonek właściwie uświadczają życia w ogóle. Dopiero pojawienie się pierwszego Anabeli wśród ich gałęzi budzi u nich zdolność do myślenia, rozważania, oceniania, a potem współczucia, szczęścia i swoistej odpowiedzialności. Nadal nie są to jednak ich własne myśli i uczucia, raczej umiejętność poruszania się w tym, co „oferują” im obce żyjątka, bez własnej pamięci, świadomości i wiedzy o własnym istnieniu, co istotom takim jak my może być pojąć niezwykle ciężko.

Technologia wynaleziona przez Waolta Saambra umożliwiła mu udowodnienie i podsumowanie wieloletnich badań emocji jego ulubionego gatunku, jakim, jak sam podkreśla, zawsze były Floristonakty. Bez tego wynalazku nie powstałaby także ta opowieść. Dzięki podłączeniu swojego półuśpionego mózgu do rdzenia drzewa Waolt mógł krok po kroku prześledzić i na własnej skórze poczuć wszystkie kolejne etapy ich tajemniczego istnienia. Pierwszym, którego doświadczył, była kompletna pustka, nicość, brak czegokolwiek, co można byłoby nazwać oczekiwaniem, snem, hipnozą, jednak też pustka, która nie przeraża, nie budzi smutku ani żadnego innego uczucia. Odtąd uważnie obserwował wybrane drzewko i, gdy zgodnie z jego przewidywaniami po kilkuset obrotach Lapstry dookoła słońca (kilkunastu latach ziemskich) zaczęły się na nim zasiedlać pierwsze Anabele, wrócił do badań i odtąd był świadkiem niezwykłego rozwoju tego, w czego dojrzałą wersję wyposażone są już nawet noworodki. Czuł, jak drzewo zaczyna „wchodzić” w osobowości swoich mieszkańców, poznawać związki pomiędzy rządzącymi nimi uczuciami, zależności między nimi, innymi istotami, wydarzeniami i tym, co do zrozumienia okazało się najtrudniejsze, a co my nazywamy wyobrażeniami i oczekiwaniami. Oraz z fascynacją i uwagą przedstawia swoje wrażenia nam.
Naukowcowi nie było łatwo znaleźć granicę pomiędzy typową dla niego umiejętnością myślenia, a tym, co nim nie było, choć chciało mu towarzyszyć. Podobnie jak początkowo nie umiał rozróżnić nawet, czy myślą Anabelowie, czy drzewo - impulsy przebiegające wewnątrz rośliny zdawały się przebiegać równolegle z przeżyciami jej podopiecznych, niekiedy jednak znajdując nową drogę, inną wersję wyjaśnień i wniosków. W końcu Anjij zrozumiał, że Floristonakty tak naprawdę nie myślą nigdy - jest to raczej obserwacja, próbowanie nowych wzorców, uczenie się bez wiedzy o tym, czego się uczą, choć na swój sposób skuteczne. Coś, jakby drzewo czuło się każdym z Anabeli na raz, chciało nim być, myślało, że jest każdym z otaczających je stworzeń, mimo nie posiadania własnej woli i dążeń. Zdumiewające jest zarówno to wszystko, jak i to, jak drobiazgowo i umiejętnie Waolt Saambr o tym opowiada. Znaczenie ma dla niego każdy Anabel, każda jego drobna przygoda i przeżycie, które mogłoby mieć (i ma) wpływ na obiekt jego badań. Nie opuszcza nas wrażenie, że to bezpośrednio na naszych oczach rozkwita coś niesamowitego i autor nie narzuca nam swojej wiedzy na temat tego, co to właściwie jest. Jasna jest dopiero końcówka, kiedy już dojrzały Floristonakta po wielu próbach potrafi zdecydować, które uczucia są najważniejsze i nieświadomie wskazuje swoim podopiecznym drogę do tego, jak być szczęśliwym.
Bardzo dziwna wędrówka pomiędzy życiami i przemyśleniami, które nie wiadomo już, do kogo należą i czy naprawdę są tym, czym nam się wydają.

6 komentarzy

  1. Świetna książka, z pewnością godna polecenia. A takiego zakończenia się za nic nie spodziewałem - zdecydował i wybrał...bycie złym. Zamurowało mnie to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jest to możliwe, choć Anjij wyjaśniał sporo, że nie miał szczęścia :) Ale kto wie, może ta nieplanowana kontrowersja była kluczem do nadspodziewanego sukcesu książki?

      Usuń
  2. Niessssamowite, szkoda, że nie wiedziałem wcześniej - o Lapsarze, jej mieszkańcach, ani o "Lesie myśli". Ale wypożyczyłem, spowolniłem upływ czasu w promieniu jednego roku świetlnego i przeczytałem.
    Myślę, że Ziemianinowi zrozumienie tej rasy utrudnia to, że narzucamy sobie podział ekosystemu na żywe organizmy. Tu konczy się jeden, a tu zaczyna drugi organizm. Tymczasem Floristonakty i Anebele to coś w rodzaju rafy koralowej, nie ma ścisłego podziału na poszczególne osobniki. A raczej jest, ale płynny...hmmm...to na Ziemii nie występuje (albo nic mi o tym nie wiadomo). Jeżeli przedstawiciele obu gatunków znajdą się w odpowiedniej odległości, stanowią jeden organizm w ziemskim znaczeniu.
    I nie byłoby to tak niezwykłe gdyby taka "wymiana" dotyczyła bardziej prymitywnych funkcji, np. oddychania. Ale praca umysłu, świadomość...
    Ha, ciekawe w takim razie, czy sami przedstawiciele obu gatunków tworzą jakąś sztukę? :]
    Szczerze mówiąc na fabułę prawie nie zwróciłem uwagi. Zdecydowanie więcej tam było science, niż fiction.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Taka symbioza psychologiczna. Faktycznie, o ile czegoś takiego u nas nie ma, o tyle jest do czego porównywać, ale jednak wciąż - jedynie porównywać. Pomimo różnorodności życia na Ziemi, jednak ciężko wyobrazić sobie, że świadomość siebie, własnego istnienia nie jest czymś oczywistym i może objawiać w zupełnie niespotykany tutaj sposób.
      Co do sztuki... Jednak wymaga ona samoświadomości (między innymi), więc tylko po Anebelach bym się jej spodziewała. W świecie drzew chyba nie ma na nią miejsca. Chociaż... zawsze możemy się zdziwić.

      Usuń
  3. Fakt, że nawet wyobraźnia ma granice, ale niektórzy, w tym pisarze, potrafią tę granicę nagiąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Anjij, jak to naukowiec, bardziej relacjonował niż pisał, choć... czasami jego domysły i uproszczenia nadawały historii coś w rodzaju fabuły, żeby łatwiej nam było sobie wyobrazić, co dokładnie zachodzi między drzewami a Anabelami, jak wzajemnie na siebie wpływają i jak zmienia się to w czasie. Prawie jak nasze filmy dokumentalne. I choć obiekt obserwacji jest bez porównania trudniejszy do zrozumienia, dzięki Anjijowi może nam się to udać.

      Usuń