poniedziałek, 2 czerwca 2014

15.Błyk Przeczywitości” (Mick Bunnix*)

Nieczęsto zdarza się, że ja zgłaszam propozycję dzieła do recenzji. Co do tego nic nie było pewne - jego stylowi czy przekazowi, choć godnym uwagi, daleko było do mistrzów pióra takich jak Dżitta U Nula Ka F , Epi Potrik czy Sehsan Kottek Lalj O. Po dogłębnych poszukiwaniach okazało się, że także w kwestii ilości fanów i wpływowi na lokalne społeczności mogłoby być o wiele lepiej - ale może to kwestia konspiracji, która jest wpisana w naturę historii takich jak ta? Sprawy potoczyły się jednak tyleż niespodziewanie, co szczęśliwie. Niewiarygodne bogactwo gadżetów, plakatów, figurek, autografów i dodatkowych gier, które oprócz książki przyjechały do mnie routerem od koleżanki Kociary, okazały się być idealnymi prezentami dla pracowników Międzyplanetarnego Przeglądu Literackiego, z których sceptyczny dotąd dyrektor bardzo upodobał sobie ruchomą, czterowymiarową figurkę głównego bohatera. Tak więc...

W świecie niekończących się bojów między rasą zaawansowanych technologicznie Zajęcy z Carrotous a kosmicznymi Żółwiami, dowodzonymi przez okrutnego Devana Shella, żył młody Zając o imieniu Blackzz Jack. Jak wielu innych Carrotousian był skromnym hakerem, co nie przeszkadzało mu aktywnie uczestniczyć w ruchu oporu przeciw złemu królowi, który z każdym atakiem potwierdzał swoją przewagę i poszerzał granice zajmowanych terenów. Walka z okupantem była dla Blackzza całym jego życiem, całymi dniami pracował nad ulepszaniem strategii i w imieniu wolności byłby w stanie poświęcić wszystko. Nic dziwnego więc, że gdy wydawało się już, że wszystko jest na najlepszej drodze do przejęcia kontroli nad kilkoma wrogimi myśliwcami, to właśnie Blackzz odkrywa, że jeden z zajęczych spiskowców jest zdrajcą. Zanim jednak udaje mu się wszcząć alarm, oszust uruchamia opracowane przez nich niedawno urządzenie wirtualizacyjne i przesyła go do wnętrza jednego z dziesiątek komputerów skradzionych wrogom. Zając szybko przekonuje się, że jest to pułapka bez wyjścia i został zamieniony w program być może już na zawsze, bez żadnej nadziei na powrót czy choćby kontakt ze światem zewnętrznym. Świat zewnętrzny to jednak nie wszystko - teraz czeka Blackzza trwająca sześć tomów przygoda w świecie cybernetycznym, nierzeczywistym. Minie wiele czasu, nim zdobędzie akceptację, zaufanie i zrozumienie zamieszkujących go istot i wreszcie wspólny wysiłek otworzy mu drogę powrotną do ukochanej ojczyzny oraz do zemsty...

Pierwsze, co rzuca się czytelnikowi w oczy, to tytuł – jego dziwna niepoprawność jest efektem przekształceń gwarowych komputerowych istot, które obserwując rzeczywistość realną starają się podchwycić jej znaczenie, choć tak bardzo zaprzecza ona ich rozumowaniu. Nie da się już dokładnie ustalić, co dokładnie znaczą te słowa, jednak najczęściej określano nimi to, co z owej rzeczywistości przekazywał w swojej dobroci Użytkownik. Wiele mówi to o złożonej z anarchii i chaosu Kulturze Daru, która ustala obcy porządek w cyberświecie, o beztrosce oraz pewnej naiwności jego mieszkańców. Tym trudniej jest dogadać się z nimi Blackzzowi, który początkowo ignoruje ich, skupiając wyłącznie na sobie i swoim problemie. Długo nie może otrząsnąć się z szoku, że tak ważne dla niego wydarzenia będą się teraz działy bez jego udziału, że zniknął niewytłumaczalnie, podczas gdy tak wiele jeszcze chciał osiągnąć. W podobnie trudnej sytuacji są sami mieszkańcy – tym razem to Blackzz jest dla nich błykiem przeczywistości, prezentem od Użytkownika, jednak tym razem nie są w stanie zrozumieć sensu jego woli i przyjąć nieznajomego do swojego społeczeństwa. Z czasem obie strony otwierają się na siebie – obcy komputer przestaje być dla Blackzza tylko więzieniem. Pomimo kolejnych niespodzianek uczy się w nim poruszać, hakować, pokonywać kolejne wyzwania i odblokowywać dostęp do kolejnych środków na obserwację rzeczywistości zewnętrznej. Największe jednak uznanie mieszkańców zdobywa tym, że odzyskał pogodę ducha oraz widzi już różnicę pomiędzy tymi dwoma światami i że nie koniecznie jest to różnica na korzyść tego, z którego przyszedł.
Pomimo pierwszego wrażenia zdecydowanie nie jest to patriotyczna, zachęcająca do walki opowiastka, z jakiej słynie carrotousiańska literatura. Tak naprawdę mówi ona o czymś zupełnie przeciwnym – to nie wojna nie jest najważniejsza. Nie możemy pozostawać wobec niej obojętni, niekiedy musimy poświęcić jej bardzo wiele, jednak to nie ona jest celem naszego życia, nie ją będziemy pamiętać. Blackzz nieraz sam wyśmiewał wady swojej rasy, jej dumę i zamiłowanie w patosie, jednak w towarzystwie cybernetycznych przyjaciół zrozumiał, że sam się wiele od nich nie różni, że walczył z nienawiści, nie dla wolności, której przecież tak naprawdę nie znał. Dopiero kiedy pod koniec piątego (ostatniego napisanego dotąd) tomu Zając zaczyna się szykować do ucieczki i powstania z udziałem nowych gotowych do dewirtualizacji przyjaciół, rozumie już, po co i o co tak naprawdę walczy.


_______________
*Pomimo że książka miała być w całości w języku nilbulańskim, imiona wyraźnie inspirowane były ziemskim angielskim jako najpopularniejszym tutaj językiem. Widocznie do autorów tłumaczeń doszła informacja, dla jakich czytelników przeznaczona będzie recenzja, bo fakt ten jest wyraźnie zaznaczony w przedmowie, tak więc wyjątkowo pisownię należy traktować tutaj jak angielską.

9 komentarzy

  1. O, mi też Kociara opowiadała o tej książce. Na Carrotus faktycznie była popularna. Zresztą nie tylko - podobno powstała nawet ziemska gra komputerowa na tej podstawie! Ale to tylko plotka. W każdym razie podobno autora odwiedzili smutni panowie w garniturach i skutecznie przekonali go żeby nie mówił, że ta historia nie jest zmyślona...a może mieli ze sobą po prostu białe kaftany?
    Ciekawe, że autor nie wpadł na pomysł, że Devan mógłby wpaść na pomysł, żeby podrzucić innym żółwiom pomysł, żeby odciąć prąd. I faktycznie ciekawa jest ta refleksja, który ze światów ma przewagę.
    A teraz mam ochotę na marchewkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że była taka gra? Też słyszałam. Nie wiem, jak białe garnitury i czarne kaaa... Emm... W każdym razie to dość popularna teoria, znaczy: ta z grą, nie z panami w garniturach, trzeba by kiedy zrewidować.

      Może i Devan wpadł na pomysł, co by wpaść na pomysł, ale wtedy tamtejsi zapisaliby się na dysku twardym, cwaniaki jedne :)

      Usuń
  2. Ponoć w planach jest kolejna część o pasującym do zajęcy podtytule "Pasztet". Słyszałaś może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pasztet zajęczy"? Ale to chyba nie tego autora :D Nie uważasz, że gdyby coś takiego ktoś poważył się napisać na Carrotous, to by go wysłali na galery?

      Usuń
    2. Z tego, co słyszałem to to ma być właśnie powieść grozy - tamtejsi czytelnicy mają drżeć ze strachu podczas lektury.

      Usuń
    3. Hmm raczej to powieść jednego z fanów twórczości Xezyzz'a, która była dołączona do zbiorowego wydania, jednych z najlepszych wedle autora opowiadań/powieści fanowskich do jego serii.

      Sam kiedyś Xezyzz napisał krótki horror, ale raczej nie wyszło mu to za dobrze. Ale mimo to był fan co napisał do tego powieść fanowską "Pasztet Zajęczy". Musiałabym zrobić porządek na sowim statku kosmicznym, abym znalazła kto napisał tą powieść.

      Usuń
    4. Aaaah, Xezyzz! A tutaj podpisał się jako Bunnix. Pseudonim artystyczny?

      Hm, to chyba że to horror miał być. Widocznie sama wpadłam w zajęcze stereotypy, że nadal kojarzą mi się oni tylko z wojennym pompatyzmem :p

      Usuń
    5. To raczej imię i nazwisko osoby który jest wiernym tłumaczem twórczości Xezyzz'a na nibuliański.

      Rozumiem, że będąc zachwyceni tym wszystkim co dostaliście z wrażenia mogliście zrobić błąd :P.

      To prawda że w ostatnich latach jest dużo literatury wojennej/eposów ze względu na trudną sytuację Galaktycznych Zajęcy czyli mieszkańców Carrotus. I jest na to duże zapotrzebowanie na tej planecie. Ale to nie znaczy, że nie powstają książki z innych gatunków i rodzai :). Wiersze, dramaty, epika różnych gatunków też wychodzi, ale coś tego jest mniej.

      Usuń
  3. Dzięki. Cóż miałaś to omówić kiedy indziej, ale się cieszę że omówiłaś moją ulubioną serię. I sam autor będzie miał darmową reklamę i myślę że się z tego ucieszy. Bo powiększy grono odbiorców.

    Tak wspomnę że autorem jest Xezyzz Yelexol, który jest sam jest Galaktycznym Zającem. Sam jest członkiem klanu hakerskiego Haxema, jednego z najlepszych z Carrotus i innych okolicznych planet (jest masa przedstawicieli innych ras, ale zające są tu coś dominujące). Czasem niektórzy uważają Blackzz'a za self insert autora.

    Xiezyzz to bardzo utalentowany haker, majsterkowicz i wynalazca. Te gadżety wykonał dla was osobiście :).

    Trza wspomnieć że bohater tak jak duża część członków klanu Haxema, posiada umiejętność wirtualizacji i dewirtulazacji, dzięki sile umysłu. A nasz bohater wyjątkowo trafił ma maszynę gdzie nie mógł użyć dewirtualizacji. Albo po prostu z szoku skupić się nie mógł i wpadł w pułapkę :P.

    Ah i się cieszę bo już za miesiąc ma być premiera szóstej części. Jestem ciekawa jaki będzie finał.

    I nie mogę się potrzymać, by dać wam fragment monologu z drugiej części. Bohater wtedy zastanawiał się o sensie wojny w jakiej brał udział i o wadach swej rasy. Myślę że dobrze wam przetłumaczyłam. Czasem coś dodam od siebie w nawiasach.

    "Jest nas wielu. To dobrze. Tyle twarzy, tyle wewnętrznych światów do poznania."Ale czy tym myśleniem nie jesteśmy (Galaktyczne Zające) sensie winni tej przeczywitości? Jest nas wielu, nie boimy się, Lecz czy my w tym myśleniu przełożyliśmy liczebność nad jakość? Liczebność nam nie pomogła, Devan i tak przygniótł dobrze wyszkolonym wojskiem. Ale przecież my z taką samą radością zabijamy Żółwie jak oni nas. Czy nasze snobistyczne i megaloniczne myślenie jest winne temu? Otóż tak. Najchętniej to rządzić całym Wszechświatem. Powinniśmy nauczyć się tolerancji. Tak jak Król Jazz próbował siebie i nas nauczyć. Nie tylko Żółwie są winne tej przeczywitości, ale i my sami poprzez zaściankowe myślenie.[...]".

    Znam masę ciekawostek o tej serii, możecie o nie mnie pytać.

    OdpowiedzUsuń