poniedziałek, 27 lipca 2015

75.Słowo smoka” (autor nieznany)

Twoo Promef Roo odkrywa w głębi jaskiń stworzenie, które my z pewnością nazwalibyśmy smokiem. Dwie pary skrzydeł, łuski i wielkie błoniaste uszy wzbudziły w mężczyźnie lęk i zdziwienie, ale potworek zdawał się być jeszcze mały i nieporadny, jakby niewiele minęło od jego przyjścia na świat. Skąd się wzięło? Nie wiadomo, jednak po ogłoszeniu znaleziska natychmiast stało się dla wszystkich jasne, dlaczego się pojawiło. Prorocy i liczbowi wróżbici natychmiast znaleźli jego miejsce w przepowiedniach i legendach, obiecujących odrodzenie krainy. Gawskoogo od wielu lat już dręczyły głód i bieda, a obce wojska coraz częściej pustoszyły okolice, jednak zagubieni oligarchowie pomimo starań nie potrafili zatrzymać postępującej katastrofy. Mieszkańcy ze smutkiem wspominali odległe czasy, gdy ich kraj słynęła z zielonych pól, dostatku oraz mądrości, dzięki której panował tu spokój i szczęście. Teraz wszystko to znów miało powrócić - za sprawą magicznego stworzenia, które obroni swoich opiekunów przed złem i na nowo nauczy rządzić państwem.
Twoo z dumą przyjął na siebie odpowiedzialność za zajmowanie się małym smokiem. Dopełnianie przepowiedni było niewątpliwym zaszczytem, jednak jego bardziej interesowała pomoc zwierzęciu, którego tajemniczy urok od razu wzbudził w nim sympatię i zaufanie. Nie wiedział, jaką ich dwójkę czeka przyszłość (i nie do końca chciał też wiedzieć), ale rozpowiadane w miastach historie matemalogów działały na wyobraźnię. Według niektórych już wkrótce miał przejąć panowanie nad królestwem, według innych toczyć zwycięskie boje na grzbiecie skrzydlatego potwora... Cokolwiek miało to być, Twoo obiecał sobie zrobić co w jego mocy, by sprostać wyzwaniu i uratować świat.
Nikt nie spodziewał się wizyty jeszcze kogoś innego – nieznanego człowieka przedstawiającego się jako Kworwgang, który jako pierwsze po przybyciu do królestwa zapytał właśnie o „potwora”. Nikt nie wiedział, co mu odpowiedzieć – żadne proroctwo nie wspominało nic o żadnym obcym tak znacząco zamieszanym w legendę (zwłaszcza obcym z innej planety, jak sam Kworwgang uzupełniał). Twierdził, że jego misją jest unicestwianie takich stworzeń, które nasłano wyłącznie po to, żeby dostosowały się do nowego świata, poznały go, a następnie zniszczyły wszystko w swoim zasięgu. Decyzja władców nie była jednak trudna - nic nie mogło zagrozić nadziei przyszłości Gawskoogo, dlatego to wyjaśnienia nieznajomego nazwano kłamstwem, a jego skazano na śmierć za szpiegostwo. Nikt nie spytał o zdanie samego Twoo Promefa, który poczuł się odpowiedzialny za stworzenie, które wychowuje i tym samym za człowieka, który ma umrzeć z jego powodu. Minęło już trochę czasu odkąd zaczął zajmować się smokiem, jednak malec wciąż był tak samo zamknięty w sobie, niekontaktowy, milczący i pomimo nieustającej sympatii, którą budził, nie ustawał też pierwszy lęk, do którego Twoo spodziwał się przyzwyczaić. Kworwgang zdawał się być jedyną osobą, która może mu cokolwiek o nim powiedzieć. Niestety, nie udało mu się go uratować przed wyrokiem, a jedyne i ostatnie, o co udało mu się zrobić, było wysłanie telepatycznego pytania „Jak poznać prawdę?”. Na co Kworwgang odpowiedział mu wskazówką i prośbą o odnalezienie jego statku kosmicznego...

Z opowieściami science fiction bywa różnie, ale z pewnością nie każda zaczyna się jak dostojna, pełna szczegółów legenda przypominająca ziemskie wczesne średniowiecze. Początkowo zamiast kosmicznych niebezpieczeństw mamy (o wiele trudniejsze i boleśniejsze) problemy codzienności, a w miejscu nowoczesnej technologi - towarzyszące władcom magię i wróżby, jedyny sposób na oswojenie wymykającej się z rąk rzeczywistości, który raz pomagał, raz nie. Twoo Promef Roo stał się ich elementem tylko przypadkowo - wyludnione jaskinie odwiedzał nie dla przygód, a w poszukiwaniu cennych skamieniałych muszli, które były dla niego jednym z ostatnich sposobów na pomoc dla przyjaciół. Można zauważyć, że za każdym jego działaniem, które popychało jego życie do przodu, stała zwykła dobroć – najpierw dla przyjaciół właśnie, potem dla smoka, potem dla Kworwganga, aż wreszcie dla całego kraju i świata. W chwili, gdy znajduje samotny statek dużą rolę gra też ciekawość, ale jednak to dzięki tej dobroci Twoo opierał się strachowi i chęci wycofania się.
W ten sposób wprowadza nas w dobrze nam znaną (a dla siebie całkiem obcą) rzeczywistość fantastyki naukowej. To, co dla nas było oczywiste i dość czytelne, odkąd obcy kosmita opowiedział o planach swoich wrogów, którzy podrzucają potworne stworzenia do innych wymiarów, by potem monitować, co się z nimi dzieje, dla Twoo było porażające. Gdyby nie sztuczna oddanego mu inteligencja statku kosmicznego, nie skończyłby pewnie inaczej niż inne obiekty laboratoryjne. Przy odrobinie szczęścia jednak mógł dołączyć do innych niszczycieli smoków, popisać się umiejętnościami grotołaza i znajomością minerałów, a ostatecznie (co pewnie nas też nie zdziwi) zniszczyć gigantyczne laboratorium nie zastanawiając się, czy sam zdąży odlecieć...
Próżno tu jednak szukać jakiejś idealizacji, zachwytów i wzniosłych monologów - to nie o to chodzi. Legendom winazjańskim, do których ta historia przekazywana z pokolenie na pokolenie należy, nie chodziło o wyróżnianie konkretnych osób czy bohaterów, ale o samo konkretne działanie, walkę o innych i poszukiwanie prawdy, chęć zmiany na lepsze przewyższającą troskę o siebie. Dla nich takie zachowanie jest naturalne, jedyne, które warte jest uwagi i zapamiętania, także jeśli poprzedza je strach, rozpacz, pomyłki czy egoistyczne myśli o ucieczce. Pewnie dlatego o wiele bardziej, zamiast podkreślania zalet, rzucają się w oczy choćby wady tych, którzy bezmyślnie zignorowali ostrzeżenie Kworwganga, woląc oszukiwać samych siebie niż się zastanowić. To oni wypadają sztucznie, karykaturalnie, jak ktoś nieprawdziwy, kogo w pełni tam nie było. Twoo Promef Roo naprawdę był i naprawdę fajnie sobie poradził.

4 komentarze

  1. Podobało mi się. Taka legenda pozbawiona wkurzającego patosu i słabego idealizmu. Rzadko się takie coś spotyka, a szkoda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kosmosie zdarza się dużo częściej, na szczęście, dlatego ten temat jeszcze się na Międzyplanetarnym Przeglądzie Literackim nie raz pojawi ;)

      Usuń
  2. Ciekawa odmiana od ziemskich legend. Ale jest to coś, co i na naszej planecie mogłoby powstać - wszystko zależy od podejścia. A może to Ziemianie automatycznie szufladkują kogoś jako idealnie dobrego lub złego i stąd bohaterowie legend stają się prawie superbohaterami... nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Ziemi zdecydowanie nie mogłaby powstać ta druga połowa powieści ;) Z drugiej strony... Z ziemskimi legendami faktycznie jest tak (może nawet jest to wręcz cecha charakterystyczna baśni), że każdy skupia na sobie wszystkie zalety, od piękna przez siłę po mądrość i dobroć. Dlatego ta książka sprawia na nas wrażenie niezupełnie-legendy, ponieważ w pewnym momencie każe postawić sobie pytanie, czy faktycznie jest tak, jak to się zdawał sugerować początek.

      Usuń