poniedziałek, 23 marca 2015

57.Spojrzenie na Ziemię” (Erwri Prifs Apkselitatr)

Wśród biografi Erwri Prifs Apkselitatr, pomimo że sama jest Doananinką, można spotkać osobistości z całego Wszechświata, o różnorodnej specjalizacji i rozmiarze dorobku - pod warunkiem jedynie, że historia tych osobistości czyni je absolutnie nieporównywalnymi do nikogo innego. Życiorys Ael Hydro, w szczególności jego kilkuletni epizod poświęcony naszej planecie, zdecydowanie się do tej grupki zalicza, choć być może nie byłoby tak, gdyby nie nasza zabiegana natura oraz... pewien nakrapiany kot.

Różnic między mieszkańcami Minerwy, do których zalicza się bohaterka, i Ziemianami, nie jest wiele - w zasadzie kończy się na jabłkowym kolorze skóry i nieprzeciętnym dla nas pędzie ku wiedzy. Nic więc dziwnego, że gdy ci pierwsi zwrócili swoje teleskopy w stronę sąsiedniego układu słonecznego i pojawiła się natychmiastowa potrzeba zawarcia znajomości z nami, wymiany doświadczeń i rozwiania licznych zabobonów, zadanie uznano za łatwe i przyznano nieobytej jeszcze, choć nad wyraz utalentowanej i nieco szalonej etnografce pozaminerwiańskiej kultury. Niesłusznie - ani ona, ani jej przełożeni nie mieli świadomości, jak słabo rozwinięta pod względem kosmicznych interakcji jest Ziemia i jak wielkiej rewolucji będzie musiała dokonać podróżniczka, żeby nie wrócić z niczym. Zwłaszcza w stolicy około XXI-wiecznej Polski, do której trafiła. Ael będzie musiała się bardzo namęczyć, żeby pomimo swojej odmienności, nawiązać jakieś więzi - najpierw w środowiskach akademickich jako studentka, później także inne, zrozumieć i pokonać odgradzającą ją od Ziemian niechęć i nieufność, co pozwoliłoby jej spokojnie szerzyć minerwiańską wiedzę. Wreszcie dzięki ambicji, cierpliwości i wierze w naszą otwartość, niespodziewanie po wielu niepowodzeniach udaje jej się znaleźć tam drugi dom i prawdziwych przyjaciół. To jednak nie oni, a kotka perska, którą w prezencie od jednego z nich otrzymała, oraz to w jak specyficzny i szczery sposób traktowała swoją właścicielkę, sprawiło, że Ael poczuła się wreszcie jak człowiek.

Ta opowieść wydaje się niewiarygodna - zielonoskóra kosmitka w centrum Warszawy, niekryjąca swojego pochodzenia w XXI wieku? A jednak - w świecie pełnym dziwności, w którym każdy musi walczyć o uwagę, by zostać zauważonym, Minerwianka wpadła w sidła tej samej lokalnej nietolerancji, co ludzie niepełnosprawni, otyli czy o innym wyznaniu czy nawet zbyt śmiałej ilości tatuaży. Ludzie nie zamierzali biegać za nią z kamerą, a wręcz przeciwnie - bali się jej, wytykali palcami, nie próbując brać na poważnie tego, co mówiła. Z czym ona odważnie walczyła, ani przez chwilę nie wyrzekając się tego, kim jest ani nie zamierzając się ukrywać. W książce nie brak wspomnień i przemyśleń pisanych jej własnymi słowami, które dowodzą, że początkowo nie zawsze miała pod dostatkiem pewności siebie. Nie jest to jednak opowieść smutna – wesołe podejście bohaterki do życia udziela się nie raz, a przy nie tak miłych przeżyciach ratuje nas jej dystans, odrobina ironii i przewrotne porównania do świata Minerwy. W szczególności, gdy do akcji wchodzi nieposkromiona Pusia, która staje się dla dziewczyny odskocznią od pełnej podejrzliwości ludzkiej cywilizacji. I nie tylko - prostota postrzegania świata przez małego zwierzaka, które nie widzi w Ael nikogo obcego czy dziwnego, daje jej zupełnie nową perspektywę, według której odtąd uczy się ona rozumieć logikę ziemskich zachowań. Pomimo lat badań i studiów nad ludzką rasą, to właśnie kotka staje się dla niej najbliższą osobą, oczarowując swoją bezwarunkową miłością i spontanicznym manifestowaniem egoistycznego kociego ja, nie oceniając i nie dając taryfy ulgowej bez względu na to, z jakiej jesteś planety. Dopiero po przeczytaniu tej biografii można zdać sobie sprawę, jak bardzo „kocie” jest spojrzenie Ael na ludzi w jej pracach - ile dostrzega w nas towarzyskości, ciekawości, otwartości i ciepła, kiedy już sobie na nie pozwolimy, i jak łatwo porozumieć się z nami tą drogą. Niespodziewanie okazało się, że do nawiązania kontaktu wystarczył jeden osobnik, który będzie tego chciał.
Książka nie tylko o kosmitce, ale i o nas, Ziemianach; o tym, jak niekiedy ciężko jest się porozumieć i to w całkiem ludzkim znaczeniu, o tym, jak trudne do przebycia skutki mogą mieć powierzchowne nieporozumienia i o tym, że różnice planetarne tak naprawdę nie mają dużego znaczenia.

6 komentarzy

  1. Fajna opowieść. Mało realistyczna ( Nasz kochany naród w realnym świecie by bohaterkę za...skrzywdził za choćby odrobinę inności) ale tak cudnie optymistyczna i pogodna, że ojj :-) Mój ulubiony moment to scena z przechodniem i puszką fanty. Padłem ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wielu przyjęło, że to nie sztuka pomalować sobie skórę na zielono i że to raczej jakaś ukryta kamera, więc generalnie poza podejrzliwymi spojrzeniami Ael generalnie nie musiała się na szczęście niczego bać. Ale czuła się dziwnie.
      No tak, puszka Fanty, mogłam przewidzieć, że to ci się spodoba X) A wszystko przez to, że na Minerwie nie ma puszek w sensie takim, jaki znamy, a przynajmniej nie służą one do tego samego.

      Usuń
  2. Cześć, Astroni,
    Tak się składa, że dzisiaj jest przy mnie Ael. Daję ją do klawiatury.

    Ael:
    Witam panią, pani (a może panno? Zawsze się mylę) Toderas. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się książki o mojej skromnej osobie. Nieśmiało marzyłam o tym, że znajdzie się tu jedna z moich krótkich prac na temat Ziemi, ale żeby od razu moja biografia... Jestem wzruszona.

    Cenię sobie twórczość Apskelitatra, jednak jego ojczysty język sprawia, że pewne imiona, nazwiska i nazwy własne zostają błędnie zapamiętane. Na przykład moje nazwisko. Nie jestem Ael Hydro, tylko Ael HYDAR. Nie wie pani nawet jak często muszę poprawiać ludzi, którzy czytali "Spojrzenie na Ziemię". To samo tyczy się zresztą waszego byłego premiera, a obecnie przewodniczącego Unii Europejskiej, Donalda Tuska, który w książce Apskelitatra nazywa się Donualdo Tusak.

    Ale tak poza tym, widać, że Apskelitatr dba o zachowanie źródeł, bo stara się rozmawiać z ludźmi, o których pisze biografie. Poza tymi mankamentami nazewniczymi, mogę z czystym sumieniem polecić "Spojrzenie na Ziemię".

    Jeszcze raz dziękuję za tę recenzję. Pozdrawiam ja, RedHatMeg i Pusia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panno :) Miło widzieć Cię na moim blogu, Ael (zapraszam częściej) i móc osobiście poznać. Dużo o Tobie słyszałam i to nie tylko od Apkselitatry. (I może to lepiej, skoro Doananie tak wszystko przekręcają. Nawet o tym nie wiedziałam - od dziś będę bardziej uważać z przepisywaniem od nich nazw na wiarę. Zresztą - nawet teraz zbywasz to żartem i anegdotą - cała Ael :) )
      Mnie wcale nie dziwi, że Twoja historia zwróciła uwagę autorki - przytrafiły Ci się naprawdę niecodzienne rzeczy, począwszy od samej Ziemi z czasów zupełnie niekosmicznych po studia na polskich uczelniach (przypadkowo ja i Meg też jesteśmy Polkami, wiesz?) i utarczki z profesorami. Po Tobie widać, jak jedna osoba może wiele zmienić i na wiele wpłynąć, jeśli bardzo się uprze. Jestem pewna, że ani nasze przyszłe kontakty z innymi planetami, ani spojrzenie na odległe kultury, ani nawet sama dzisiejsza Warszawa nie byłyby takie same, gdyby nie Ty. Podziwiam :)
      I przytul Pusię ode mnie, jest przekochana!

      Usuń
  3. No cóż, może książki biograficzne nie należą do mojego ulubionego gatunku, ale chętnie poczytam o tym, co może spotkać przedstawiciela innej planety na Ziemi. Zwłaszcza, że takie wizyty nie zdarzają się zbyt często.
    Mam wrażenie, że gdyby wszyscy byli otwarci i tolerancyjni, to...bylibyśmy innym gatunkiem. Każdy tworzy sobie jakiegoś firewalla wokół siebie i to zachowanie nie wykształciło się bez powodu. Czyżby Minerwianie nie walczyli nigdy ze sobą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczyli, ale to było dawno temu - od tamtego czasu zdążyli zauważyć, że wspólne rozwijanie i uczenie się jest dużo fajniejsze, a wreszcie zapomnieli, że kiedyś myśleli inaczej. Nie chodzi o to, że Minerwianie darzą wszystkich bezinteresowną miłością, nieuzasadnionym zaufaniem i przed każdym się otwierają. Po prostu spodziewali się, że przy korzyściach, jakie niesie ze sobą kontakt z obcą cywilizacją, dla istot myślących, takich jak my, ważniejsze okażą się potencjalne korzyści niż to, jak ktoś wygląda. Zresztą to jest dobrze opisane - jak przeczytasz, to się dowiesz ;)

      Usuń