Roboty przydają się ludziom do wielu rzeczy. A do czego mogliby przydać się ludzie robotom? Tytułowy bohater tej historii jeszcze na jej początku powiedziałby, że – nie licząc ożywienia mechanicznego projektu – do niczego. Roboty na planecie Gargra (przez nich zwanej po prostu jako 1) już od dawna doskonale radziły sobie same. Czego sam 1386940335 codziennie był świadkiem, ponieważ pracował w szpitalu – nowoczesnym laboratorium, gdzie starsze i mniej sprawne roboty mogły poprosić o naprawę i dodatkowe funkcje, które na bieżąco rozwijano, ale też popracować nad strukturą swojego charakteru, przeprogramować upodobania lub nawyki. Człowiek, pomimo że sam był twórcą tych urządzeń, nie byłby w stanie wprowadzać podobnych zmian w obwodach, jego precyzja i zwinność były za małe, wiedza ograniczona. Szybko zaczął wyręczać się mechaniką, nie zauważając, jak jej uniwersalność powoli spycha go na margines społeczny. Nie minęło wiele czasu, jak miasta przystosowały się stopniowo do nowych obywateli, zmienił się transport, ekonomia i prawo. 1386940335 należał już do tego pokolenia, które nigdy nie miało styczności z istotą organiczną, wątpił też, że kiedykolwiek mu się to przydarzy.
A jednak – pewnego dnia w szpitalu zaczęli się pojawiać pacjenci z dziwną, nie spotykaną dotąd, dziwną dysfunkcyjnością. Dziwną, bo nie można było dojść, skąd się brała. Wyglądało to jakby cały układ impulsowy został nie uszkodzony, a porażony jakimś nieznanym zjawiskiem od wewnątrz, co powodowało zaburzenia w całym systemie przekazowym od chaotycznych drgawek po nieciągłość mówienia i myślenia. Co gorsza, jak szybko się okazało, nie były to odosobnione przypadki, bo robotów potrzebujących pomocy było coraz więcej. Było to coś zupełnie nowego – dotąd mechaniczny system uważany był za niezawodny za wyjątkiem przypadkowych urazów z zewnątrz, gdy wystarczyło jedynie zastąpić niedziałającą część lub nastroić do stanu początkowego. To mechaniczni lekarze umieli najlepiej, tego nauczyli się od ludzi i teraz zdali sobie sprawę, że pomimo czynionych od lat postępów w badaniach nad samymi sobą, nie wyszli poza zastępowanie starego nowym, uzupełnianie i manipulowanie ustawieniami w tym, co zawsze było. Ale co jeśli to nie wystarczy, jeśli testy każdego elementu z osobna nie sugerują nawet najmniejszego błędu, a słabość zdaje się tkwić w samej istocie systemu? Statyczne umysły elektroniczne okazały się bezradne wobec rozpędzającej się epidemii, dopóki ktoś wreszcie nie odważył się przyznać, że konieczne będzie odnalezienie ludzkiego programisty. Tylko czy opuszczonej przez cywilizację dziczy, w ostatnim miejscu, w którym oddychanie nie jest zakazane, uda się znaleźć kogokolwiek, kto wie coś o komputerach? A jeśli tak, czy będzie chciał pomóc?
Źle jest odcinać się od własnych korzeni i wmawiać sobie, że możemy poradzić sobie bez nich, ale jeszcze trudniej potem do nich wrócić i połączyć na nowo dwie drogi, z których każda rozwinęła się w inną stronę. 1386940335 wyobrażał to sobie o wiele za prosto. Oczekiwał gromadki pogrążonych w marazmie i stagnacji, choć sprawnych intelektualnie, pustelników, marzących o szansie na powrót do cywilizacji, którą on, istota wyższa i doskonalsza, będzie mógł ich uszczęśliwić. Tymczasem zastał samodzielny, całkiem uniezależniony od cywilizacji dziki-naukowy mikroświat, w którym ludzie, choć już nie pamiętają czasów sprzed podziału, starają się pomimo ograniczonej przestrzeni żyć po swojemu, z pracy na roli i handlu, wznosząc skomplikowane budowle i produkując energię z piasku. Roboty, choć nie są obiektem nienawiści, wzbudzają raczej niechęć i jeśli już trafią się jakieś z zewnątrz, są przymusowo przystosowywane do usługiwania człowiekowi i ciężkich prac fizycznych, z dala od tych wymagających inteligencji. Co zresztą bardzo pomaga 1386940335 szybko znaleźć kogoś znającego się na urządzeniach, choć zdecydowanie nie w okolicznościach, jakie by mu się podobały. Nie da się ukryć, że jako wyjątkowo uzdolniony przedstawiciel swojego „gatunku”, musiał ściągnąć na siebie kłopoty. A to dopiero ich początek, kiedy wychodzą na jaw dalsze informacje o tajemniczej chorobie i niektórych z naukowców.
Wydaje się, że w ludzkim mieście nie ma niczego wyjątkowego, ale tętniące życiem, głośne, pełne zamętu skupisko to dla uporządkowanej, spokojnej sztucznej inteligencji o wiele za dużo. Ludzie zarazem zachwycają i przerażają 1386940335 swoją nieprzewidywalnością, impulsywnością, bezmyślnością, a jednocześnie tym, jak często tego rodzaju reakcja okazuje się najskuteczniejsza. Co prawda losy powolnego, wiecznie zamyślonego mechanicznego introwertyka takiego jak byłyby tutaj szybko przesądzone, zanim zdążyłby on to wszystko zaobserwować, na szczęście znalazł się pewien ciekawski informatyk, który, pomimo własnych niejasnych „planów”, dostrzegł w nim potencjał na coś więcej niż pożyteczny automat. Dzięki temu udaje się jemu i nam poznać trochę ten dziwny, sprzeczny wewnętrznie świat współpracy z nieskażoną naturą, w którego nieskończonych podziemiach wciąż rozwijają się obce większości śmiertelników niewiarygodne technologie, a mroczne plany zemsty czekają na realizację. Nie wystarczy jednak tylko się przyglądać – żeby coś zdziałać, sprzeciwić się, a do tego znaleźć pomoc, trzeba wejść w ten świat głębiej, a im głębiej wchodzi w ludzki świat 1386940335, tym wyraźniej widzi, że za jego paskudne wypaczenie odpowiedzialni są nie naukowcy, ale właśnie... tacy jak on.
Mroczna, przejmująca wizja przyszłości, w której nie wiadomo, kogo obwiniać, komu kibicować, bo jedyne działanie, które można podjąć, to tylko obrona przed przyszłym albo minionym złem.
Wpuśćmy takiego robota do szczecińskiego Galaxy :]
OdpowiedzUsuńHmmm, może być naprawdę dobre, a może też być po prostu fajne. Zależy, jak rozwinie się motyw tego planu zemsty.