poniedziałek, 7 września 2015

81.Przeszłość, wierność odtwarzania i sens” (Ginioiniilka)

Gdybyście mogli kiedyś zobaczyć miasta kolonii Oneonu, zachwycilibyście się – wielkie, srebrne wieżowce i oplatające je niekończące się sieci szklanych tuneli metra wywindowane aż do rozgwieżdżonego kolorowo nieba, bez jednej nieidealnej rysy. Pierwsze wrażenie nie myliło – świat ten wyprzedzał tysiące innych pod względem umiejętności zdobywania wiedzy, panowania nad planetą, ułatwiania życia i poszerzania możliwości umysłu. Postęp, jaki kolonizatorzy poczynili od nawiązania pierwszego kontaktu z pierwszymi, dość prymitywnymi mieszkańcami, robił wrażenie po dziś dzień. Dopiero głęboko, bardzo głęboko w sercu tego wszystkiego tkwiło coś nieprawdopodobnie bardziej starego i niepozbawionego wad. Było to coś oczywistego, a jednocześnie nadzwyczaj mało znanego, coś, czego nikt nigdy do końca nie miał ochoty wyjaśniać.
Nikt niepowołany nie poznał jednak istoty rzeczy, dopóki pewien rdzenny mieszkaniec planety, która nazywała się Zilz, pewnego dnia nie usłyszał w przepełniającym powietrze motywacyjnym prądzie informacyjnym pogłosu myśli swojego rodzica. Było to coś bardzo delikatnego, niewyraźnego, zaledwie odcień w barwnym szumie opisów, dzienników, map, obliczeń, dyskusji i elaboratów, charakterystyczny sposób myślenia wykrywalny jedynie dla kogoś bliskiego, takiego jak Ohksi, który w dodatku zaraz rozmył się, jakby nigdy go nie było. Nie byłoby to dziwne dla Zilzianian, którzy cudze myśli potrafią odczuwać i odtwarzać jak swoje własne poprzez samą obecność czegokolwiek związanego z daną osobą, nawet jeśli przyczyna tych myśli znajdowała się bardzo daleko. Jak jednak zrozumieć obecność rodzica bohatera, skoro ten ktoś już od dawna nie żyje? Zwłaszcza w prądzie informacji, w którym mogłyby się pojawić najwyżej myśli o nim, nie jego własne? Czy mogło to być tylko złudzenie?
Ohksi zaczyna szukać i z rzeczy zwyczajnych, spotykanych na co dzień, przechodzi stopniowo do takich, o których niemal nikomu nie wolno było wiedzieć i których sam pewnie wolałby nigdy nie poznać. Nagle, paroma sprytnymi oszustwami i niespodziewanymi pytaniami odkrywa, skąd biorą się nieskończone treści, z których wielu autorstwa nikt nie znał i które wydawały się być raczej wyciągnięte z najdawniejszej historii Zilzu, pomimo że wciąż tworzone na bieżąco i na nowo. Oczywiście natychmiast znajdują się ci, którzy nie chcą, by ktokolwiek wiedział tyle, co oni, i którzy zamiast tego postarają się, żeby Ohksi dołączył do swojego cudownie odnalezionego rodzica...

Opiekunowie kultury Oneonu dobrze wiedzieli, kiedy okres w ich historii był czasem największego rozkwitu, dobrobytu i współpracy, oraz wiedzieli, co zrobić, żeby najprostszą drogą do niego powrócić i stan ten utrzymać. Magraoneona sprzed piętnastu tysięcy lat, z której wyruszyli pierwsi podróżnicy, była punktem zwrotnym w swojej historii, w którym pchnięto do przodu więcej niż kiedykolwiek dziedzin nauki, dokonano przełomowych wynalazków, dopracowano system społeczny, zbadano nowe kontynenty i ocalono setki istnień przed kataklizmami. Pojawiło się bezpieczeństwo i nowe możliwości, które sprawiły, że ludziach zaczęła błyskawicznie rozwijać się niespotykana wcześniej ciekawość, zaufanie i pragnienie pomagania sobie nawzajem. Mniej więcej dzięki temu również w tamtym czasie powstał pierwszy układ sygnałowy, który stał się kumulacją całego tego okresu. Dzięki niemu każdy mógł podzielić się swoją refleksją, zaproponować swój nowatorski pomysł i zostać wysłuchanym na równi z każdym. Już sama niezwykła atmosfera tej zbiorowej pracy, otwartości i wpływu na otaczającą rzeczywistość wywarła, przenikając umysły Magraoneonian, mocny optymistyczny wpływ, prowadząc ich do kolejnych kamieni milowych.
Nie trzeba było długo czekać, jak zdolni naukowcy znaleźli sposób na podróże międzyplanetarne i w ciągu jednego stulecia większymi lub mniejszymi grupkami rozproszyli się po Wszechświecie. Niestety, tam jednak zasięg transmisji sygnałowych nie dochodził, czego Magraoneonianom prędko zaczęło brakować. Z pomocą przyszli im tubylcy jednej z odwiedzonych planet, którzy, zafascynowani przybyszami, zaproponowali, że przy pomocy swojej umiejętności odtwarzania cudzych myśli, chętnie wcielą się w największe umysły świata swoich gości, odtwarzając na nowo ich tok rozumowania i bieg historii, a tym samym – pomogą rozkręcić na nowo myślowy prąd motywacyjny.
Tylko że później coś zaczęło iść nie tak. Oneonianie, jak zaczęła mianować się nowa nacja, nie miała aż tyle z charakteru swoich przodków i woleli biernie korzystać z ich osiągnięć w celu dalszych postępów, zamiast je współtworzyć. Początkowo skromna, kilkudziesięcioosobowa pomoc Zilzianian czyniona z uprzejmości przeszła stopniowo w coraz szersze, bardziej zorganizowane grupy pracownicze, w których odtwarzający cudzą osobowość właściwie stawali się naśladowanymi osobami, żyjąc w otoczeniu cudzych przedmiotów i w imitacjach miejsc, w których niegdyś pracowali słynni Magraoneonianie. Kiedy i to dla chciwych Oneonian okazało się nie być wystarczające, a jednocześnie zmęczeni Zilzianianie zaczęli się upominać o prawo do własnego życia, wybuchła wojna domowa, której efektem było to, co znalazł Ohksi – niepamięć i nieświadomość własnej tożsamości. A wszystko to działo się w podziemiach zachwycających miast, prawie na oczach żyjących w pokoju zwyczajnych Oneonian i Zilzianian...
Ginioiniilka, jako jeden z kolonizatorów, bardzo ubolewa nad tym faktem. Oczami głównego bohatera pokazuje nam wszystko – od dobrych konsekwencji pomysłu, których potrzeba wydawała się do pewnego stopnia usprawiedliwiać początki, po rozpacz i krzywdę, której już nie dało się cofnąć.

3 komentarze

  1. Ostatnie zdanie recenzji - jakbym czytał o referendum, które odbyło się w niedzielę. Czyżby ta historia była inspirowana prezydenturą mości hrabiego Bigosa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, myślę, że nie była inspirowana żadnym referendum. Chyba że jakimś z planety Tont, z okolic gwiazdy Pagneusa, kiedy tamta betoniarka... Ale nie, to nie mogło być to.

      Usuń
  2. No to w sumie niewiele różnią się od Ziemian - jedna cywilizacja pokonuje i podporządkowuje sobie drugą.
    W sumie...kto stracił pamięc - Oneonianie, czy Zilzianianie? A może ci, którzy akurat przegrają daną bitwę?

    OdpowiedzUsuń