poniedziałek, 19 stycznia 2015

48.Ta niezwykła osobowość” (Wterg Bsys Awzona Too Iuwi)

Bohaterem książki jest chłopak imieniem Alaksanir Omniwi Bsys, jednak opowiada ona nie tyle o nim i jego ucieczce z rozpadającej się planety, Egminy, ale o osobliwości życia na tej planecie, podług której się ono rozwinęło. Widocznej nie na pierwszy rzut oka - gdybyśmy odwiedzili ją przed katastrofą, zobaczylibyśmy przyjazne przestrzenie urozmaicone górami i jeziorami, rośliny o całkiem znajomych kształtach oraz oczywiście mieszkańców - nadzwyczaj podobne do ludzi drobne istoty o jasnej skórze i zastanawiająco zielonych oczach - zasiedlających maleńkie, złożone z glinianych domków przyleśne osady. Zachowanie owych ludzi wydałoby się nam jednak dziwne - zamiast polować czy uprawiać pola, większość czasu poświęcali na milczące spacery lub po prostu coś, co przypominało nasłuchiwanie. To, do czego my potrzebowalibyśmy snu i jedzenia, im zastępowało wchłanianie tego, co było rozproszonego w powietrzu. Czego? Trudno opisać to osobie, która nie jest Fizonionem, jak nazywali siebie inteligentni Egminianie, ale podobno stanowiło coś w rodzaju informacji, prostej, nie dotyczącej niczego konkretnego wiedzy, posiadanej, rozwijanej i rozpylanej przede wszystkim przez rośliny, ale też przetwarzanej przez innych "słuchających". Niecodziennym widokiem było patrzeć jak dziesiątki na wpół zamyślonych Fizonionów stoi nieruchomo pośród falujących trawowych liści i... po prostu słucha.
Gdy Alaksanir zaciskał dłonie na sterach swojej rakiety, z pewnością miał jasność co do tego, że już więcej ani on, ani nikt inny nie ujrzy tego widoku. Wystarczyły sekundy, żeby niespodziewana ognista kometa zmieniła spokojną planetkę w morze lawy i kamieni, zabijając wszystko na swojej drodze. Bardzo niewielu szczęściarzy zdołało dopaść statków kosmicznych i uniknąć zagłady, rozpierzchając się grupkami na wszystkie strony galaktyki w poszukiwaniu drugiego świata, który pozwoli im żyć. Alaksanir podczas swojego samotnego lotu skupiał się tylko na tym - jak znajdzie miejsce, gdzie będzie mógł chłonąć myśli z powietrza?
Ciągnąca się w nieskończoność wędrówka przez kosmos nie pozostawiła mu wątpliwości co do tego, jak bardzo Egmina była wyjątkowa - sześć pierwszych napotykanych światów, choć zamieszkałych przez stworzenia myślące, posiadały ekosferę kompletnie milczącą, sterylną. Ostatnią z nich była Ziemia. Niestety, bo choć myśli Ziemian były odizolowane od rzeczywistości jak wszędzie i puste powietrze nie dawało zrozpaczonemu Alaksanirowi żadnych środków do życia, jego statek nie był już w stanie dalej lecieć...
Z każdym dniem chłopak coraz dotkliwiej odczuwał, jak jego myśli śmiertelnie zanikają, zżerane przez wdzierającą się z każdej strony pustkę. Odkąd dotarł na gęsto zaludniony ląd, do wielkich, kolorowych miast, otaczały go rozmowy i krzyki, jednak pomimo że z czasem nauczył się rozumieć i lubić ten język, te mieszane szepty nie wystarczyły, żeby dodać mu energii.
Gdy nie było już siły, a z biegiem czasu i nadziei, na szczęście wciąż pozostawała ciekawość i chęć wędrowania po świecie tak podobnym do Egminy. To ta ciekawość zaprowadziła wycieńczonego Fizoniona do biblioteki i... nauczyła go czytać. Czytać, zamiast słuchać, wiedzy zapisanej i uśpionej, która najpierw przywróciła mu życie, a potem rozwinęła wokół niego myślową, egminiańską aurę, której nikt inny nie mógł odczuwać. Czy na pewno nikt?...

Autor, pochodzący z sąsiadującą niegdyś z Egminą Sanirianlę, był na Ziemi tylko raz, ale od razu zauroczył go ogrom papierowej, nieożywionej książkowej informacji - wynalazku, z którym dopiero co zaznajamia się jego planeta, i całkiem nieznanego w zamierzchłych czasach zniszczonej rasy Alaksanir. Oraz to, jak ożywa ona w myślach odszyfrowujących je Ziemian. Wterg Bsys Awzona jak nikt inny poskładał swoje obserwacje i zdał sobie sprawę, jak niezwykłym doświadczeniem dla Fizonionów byłoby czytanie i jak wspaniałym miejscem do życia byłaby dla nich trzecia planeta od Słońca.
Jak już wspomniałam, nie jest to opowieść o samym Alaksanirze (choć wydarzenia niewątpliwie nas do tej postaci zbliżają), a właśnie o tej cesze jego narodu, która sprawia, że duża lub zbyt mała ilość pobudzających wyobraźnię historii może doprowadzić kogoś do euforii lub do śmierci. Oraz o Mirandzie, która pojawia się w tle niewiadomo kiedy, coraz bardziej zafascynowana widywanym co dzień przybyszem, który za pierwszym razem wygładał tak, jakby miał zaraz zniknąć. I która ma być dowodem na to, że fizonionowatość jest... zaraźliwa. Czy faktycznie jest? Wraz z kolejnymi stronami odnosimy wrażenie, że nie da się do końca ustalić, czym owa fizonionowatość jest. Podobnie jak Miranda ma coraz większe trudności z ustaleniem, kim teraz jest i dlaczego coraz ciężej jej żyć poza biblioteką - z dala od książek i... od Alaksanira. To nie jest książka o nim, bo gdy on wraca do zdrowia i wydaje się, że najgorsze już za nami, ona zaczyna coraz bardziej słabnąć, przygnieciona siłą, z którą nigdy nie miała styczności, a od której nie chce się uwolnić...
Niezwykle i w każdej chwili przejmująca opowieść o wielu aspektach i sprzecznościach ludzkiego (i nie tylko) życia. A przy okazji szalenie wzruszająca.

8 komentarzy

  1. Bardzo ciekawa książka. Czytałem ją trochę dawno, ale zrobiła na mnie wrażenie. Gdyby tylko nie była aż tak smutna... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie historie długo się pamięta - właśnie dlatego, że są smutne ;)

      Usuń
  2. Nie zgadniesz - Ael mi opowiadała o tej książce! Podobno wiele rzeczy, które w niej wyczytała, ukształtowała jej pierwsze wyobrażenie o Ziemi. Widzisz, Wterg Bsys Awzona był tak zafascynowany książkami, że opisał Ziemian jako cywilizację, która uwielbia czytać i opiera swoją kulturę na słowie pisanym. Niestety odwiedził nasz świat, bodajże, w latach czterdziestych XX wieku i też zatrzymał się głównie w Europie. Kiedy Ael przybyła na Ziemię, było to gdzieś tak na przełomie wieku XX-XXI, więc rozwijał się Internet i święciła triumfy telewizja i multimedia. Poza tym Ael poświęciła dużo czasu obserwacji afrykańskich plemion, a już jak jej dałam do poczytania "Fajdrosa" jej wyobrażenie o Ziemian jako o cywilizacji opartej na piśmie, ostatecznie runęła. Podobno Ael rozmawiała ostatnio z Awzoną o swoich spostrzeżeniach, ale nie wiem, co z tego wyszło.

    W każdym razie sama "Ta niezwykła osobowość" jest gdzieś tam w moich zbiorach literatury międzyplanetarnej, ale do dziś nie jestem w stanie wyjść poza pierwsze trzy rozdziały. Nie wiem, jakoś mnie nie porwała ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Ziemia się na okrągło zmienia i, choć nie wyróżnia się w tym wśród innych cywilizowanych planet, kosmiczni naukowcy często zapominają, żeby nie patrzeć na nią jako zatopionej w stagnacji. W dodatku - czy jest u nas coś bardziej zmiennego niż sposób przekazywania wiedzy i sztuki? Zabawne, że świat u nas przewędrował od kompletnej platońskiej niechęci do książki po ubóstwianie jej i dzisiejsze "ratowanie jej" przed telewizją i Internetem. Do tego mamy, jak piszesz, różnorodność etniczną... Ael nie miała szczęścia X) Ale mam nadzieję, że się nie rozczarowała?

      Zabawne, a miałam przeczucia, że ci się właśnie spodoba ;) Może masz bardziej tendencje do zachwycania się relacjami uczuciowymi, jeśli nie są na pierwszym planie, jakby trochę ukryte?

      Usuń
    2. Nie, nie rozczarowała się. Żałuje tylko, że nie ma czasu, aby obejrzeć, posłuchać i przeczytać wszystko XD.

      Może to przez to, że przez pierwsze trzy rozdziały w tej książce nie dzieje się prawie nic. Po prostu - dłuuuuuuuuuuuugi opis cywilizacji Egminy i wyjaśnienie jak działa ich sposób poznawczy, a potem dłuuuuuuuuuuuuuugi opis podróży Alaksanira. A jak się dowiedziałam od Ael, że Ziemia ma być dopiero w rozdziale siódmym, to doszłam do wniosku, że nie mam tyle cierpliwości.

      Usuń
    3. Hehe, skądś to znam - tyle atrakcji, sztuki, wiedzy, że życie za krótkie...

      Ależ, nie jest aż tak źle! Ten opis nie jest takim zupełnie sztywnym opisem, a wspomnieniami, natomiast pierwsze odwiedziny obcej planety zaczynają się już w trzecim rozdziale. No, pod koniec. Co prawda nie Ziemi, ale już sytuacja się zmienia i pojawia się w tle ten pierwszy dramatyzm, że może nie być tak łatwo. No ale to powolutku - nie każda książka zaczyna się od szybkich, barwnych wydarzeń. W tym przypadku poznanie stanu rzeczy bez dokładniejszego zarysu sytuacji zdecydowanie nie byłoby dobre i nie pozwoliłoby się tej opowieści wznieść na podium jednej z piętnastu największych dzieł tej strony galaktyki ;)

      Usuń
  3. Informacje rozpylane przez rośliny, wchłanianie ich z powietrza - bomba! I to, że mieszkańcy nie słyszeli o innym sposobie przyjmowania informacji...
    Na pewno przeczytam w ciągu najblizszych 300 lat. A czy istnieje wydanie papierowe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrzebowali tego innego sposobu :) Pomimo że mieli dostęp do tego, jak wygląda Wszechświat poza ich planetą, nie interesował ich on za bardzo, bo wszystko, czego potrzebowali, znajdywali u siebie. Choć, jak widać, kiedy już usłyszeli, od razu im się ten sposób spodobał.
      O, oryginalnie przez sporo czasu nie było, ale potem fani uznali, że tak być dłużej nie może i przełożyli. Do tego od razu na angielski. Naprawdę.

      Usuń