poniedziałek, 20 października 2014

35.Osiem elementów” (Iriowino)

Co łączy projektanta pierwszego na planecie Syji wehikułu czasu oraz światowej klasy energologa? To, że obaj zostali uprowadzeni przez Nieznajomego, stając się częścią jego zdumiewającego i na razie nikomu nieznanego planu. Podobnie zniknęło parę, wydawałoby się niewiele znaczących i zupełnie niepowiązanych ze sobą przedmiotów ze społecznego muzeum, elektrowni i laboratorium. To wszystko, co wiadomo o tajemniczym złoczyńcy – Opiekunowie królowej miasta Krimii muszą sami dowiedzieć się reszty i powstrzymać wiszącą w powietrzu katastrofę. I pewnie by się im udało, gdyby nie to, że Nieznajomy wykorzystuje syjańską zdolność ponadwymiarowego kształtowania właściwości przestrzeni i materii bezlitośnie łamiąc przyjęte reguły. W wykreowanym przez niego pałacu rzeczywistość przypomina pozbawiony praw fizyki koszmar, której nawet wprawni wojownicy nie byli w stanie naprostować na tyle, żeby przeżyć spotkanie z nią. Spośród dziesiątkowanej grupy Opiekunów z kolejnych niebezpieczeństw wychodzi cało tylko jeden z nich, Delwenino. Ale czy jest to przypadek czy raczej gra ustawiona przez Nieznajomego w celu znalezienia następnego elementu?

Syja krąży wokół Syriusza, którego o dowolnej porze roku możemy zobaczyć na nocnym niebie jako najjaśniejszą gwiazdę, tym bardziej ciężko objąć myślą fakt, że tak niedaleko od nas mieszkają istoty, z których każda może z otaczającą je rzeczywistością robić, co chce. Wydaje się, że taki świat nie mógłby być możliwy, że wystarczyłaby odrobina bezmyślności czy egoizmu, by doprowadzić całą planetę i panujący na niej porządek do ruiny. Wystarczy jednak chwila zastanowienia, żeby zauważyć, że także na Ziemi, gdzie każdy z nas ma pewną, fizyczną władzę nad energią i materią, nie trzebaby wiele, żeby wyrządzić jakąś szkodę czy zrobić komuś krzywdę. Wszechświat jest pełen niezwykłych właściwości, które mogłyby mniej lub bardziej mu zaszkodzić, ich właściciele jednak chętnie rezygnują z części swojego potencjału na korzyść spokoju, bezpieczeństwa i dobra innych. Zamiast rozsiewać morderczy, niezrozumiały dla nikogo chaos, Syjanie wolą realizować się w bajkowej architekturze i wielowymiarowej kinematografii. Dopóki nie pojawia się ktoś taki, jak Nieznajomy.
Pomimo że nie jest tajemnicą, iż Iriowino opierał swoje pomysły na tym, z czym faktycznie Opiekunom krimiańskich królów i królowych zdarzało się walczyć, jego wyobraźnia i tak budzi podziw. Każdy opis daje nam szczegółowe, namacalne wyobrażenie o dziwactwach, które napotyka Delwenino, i wywołuje ciarki na plecach, mimo to nie dziwi, że książki Iriowino zdobyły sławę przede wszystkim dzięki wszelakim efektownym ekranizacjom i to nie tylko na jego rodzimej planecie. Oderwana od powierzchni kulista grawitacja, ogień promieniujący czarnym światłem, zbitki ścian czasoprzestrzennych zaprogramowane na schematyczne niszczenie czy wreszcie wędrujące na korytarzach, samodzielne kule żrącej próżni, to coś, co zdecydowanie nie każdy Syjanin zdołałby wymyślić i jednocześnie coś, czego nie da się zapomnieć, czy to w formie pisanej czy wizualnej. Każde z tych małych arcydzieł (i pod względem literackim, i z punktu widzenia świata przedstawionego) posiada naukowe wyjaśnienie, dzięki któremu istnieje, swoją własną fizykę, w której główny bohater musi jak najszybciej się połapać, żeby nie zginąć.
Pomimo tego wszystkiego, całkiem sporo jest tu kombinowania, zwłaszcza jeśli ma się jakieś pojęcie o Legendach Wszechświata. Uwagę przyciąga sam Nieznajomy, który choć nie pojawia się w „kadrze” często, zawsze pozostawia po sobie pytania co do tego, czego właściwie chce i, potem, czy to faktycznie realne oraz na ile mamy do czynienia z szaleńcem, a na ile z geniuszem. Samotnemu Opiekunowi przez cały czas nie daje spokoju przeczucie, że chodzi o coś wielkiego – i tyleż niszczycielskiego. Po co mu ludzie zajmujący się czasem oraz energią? A te przedmioty? Czy czasem ten laser czy atomowy generator liczb losowych mogą mieć jakiś jednoznaczny sens? Z czasem z pomocą przyjdą mu i sami odnalezieni naukowcy, pozwalając tuż przed samym końcem dramatycznego labiryntu odkryć siłę tkwiącą w czterech kosmicznych żywiołach – przestrzeni, energii, czasu i prawdopodobieństwa. Nieprawdopodobne szczęście Delwenino stanowiło ostatni element układanki. Czy jednak można obrócić tę moc przeciwko porywaczowi? A może na to on właśnie liczy?
Porażający i zachwycający jednocześnie kryminał opowiadający o naukowej wiedzy zmieniającej się w legendarną magię. Mnie się niezwykle podobało.

10 komentarzy

  1. Zacna książka, bez dwóch zdań. Uwielbiam kawałek ostatniego rozdziału, kiedy to poznajemy tajemnicę Nieznajomego - nawet mnie rozbawiło rozwiązanie tej zagadki - takie ironiczne. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, może właśnie dzięki tej ironiczności Delwenino w ostatniej chwili dał radę dojść, co i jak i dzięki temu... Dobra, bez spoilerów ;D

      Usuń
  2. Próbowałam to czytać, naprawdę próbowałam, ale moja znajomość fizyki mi nie pozwoliła. Poza tym podejrzewam, że nawet przez to umknęło mi kilka istotnych szczegółów w opisie pomieszczenia (wiesz, w tej scenie, jak się oni budzą po porwaniu przez Nieznajomego).

    Hej, Ael dała mi do przeczytania fajną książkę. "Z dziennika pokładowego Memorandum". Autor jest psychologiem i opisuje przypadki, z którymi się spotkał. Pożyczyć ci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nieznajomość fizyki faktycznie może troszkę przeszkadzać, ale głównie przy wyobrażaniu sobie niektórych zjawisk - wizualnie powinnaś dać radę i bez tego. Choć z drugiej strony tamto pierwsze pomieszczenie, które widzą... Kwantowe niedotykalne ściany pozagrawitacyjne... No tak, tu się popisał, to nie każdy byłby w stanie przejść :p

      "Z dziennika pokładowego Memorandum". Nie jestem pewna, czy słyszałam. A na jakiej planecie to się dzieje?

      Usuń
    2. Nie dzieje się na planecie, tylko na statku kosmicznym, tytułowym "Memorandum". Nie jestem pewna skąd pochodzi autor (nosi pseudonim Memorandus; można uznać, że jest egocenryczny XD). Facet postawił sobie za cel pomaganie ludziom we wszechświecie dochodzenie do psychicznej i emocjonalnej równowagi. Skonstruował bardzo ciekawą maszynę... ale nie chcę spoilerować. Mogę ci powiedzieć więcej na PW.

      Usuń
    3. Memorandus... Zdecydowanie egocentryczny :) Ale kim gość jest? Bo o książce nie słyszałam, choć majaczy mi się coś o ciekawej, psychologicznej maszynie na statku kosmicznym. Ale tam to bardziej chodziło o odsysanie z przestrzeni elementów świadomości i takie tam.. Więc to chyba nie to.

      A jak ci się podobała kreacja głównego bohatera w Ośmiu elementach? :) Na początku, kiedy jeszcze jest w tłumie, trochę ciężko go zauważyć, choć pod niektórymi względami już można się domyślać, że później to on będzie prowadził akcję.

      Usuń
    4. Powiem szczerze, że protagonista "Ośmiu elementów" mnie nie porwał. Wydawał mi się bardzo sztampowy, no bo - oczywiście - był przeciętnym facetem, którego wywalono z pracy, aż tu nagle spotkała go Wielka Przygoda. Poza tym... no miałam wrażenie, że się wymądrza.

      Usuń
    5. Nie takim przeciętnym i nie taka wielka przygoda ;) Opiekunowie z Krimii stanową coś w rodzaju policji i często walczą z tego rodzaju szaleńcami, choć do tego rzadko mają oni w zamiarze coś innego niż porozwalanie wszystkiego dookoła.
      W sumie... No, kiedy już się odzywał, to nie był to przykład skromności :p

      Usuń
  3. Joooo, to kreowanie praw fizyki jest niesamowite. Mimo, ze to tylko jeden z motywów w tej książce, ale...nie kojarzysz żadnej gry komputerowej na jej motywach? Takiej, która nie ma komputera kwantowego w minimalnych wymaganiach.
    A czy zmiana praw fizyki odbywa się w jakichś granicach? Mogą naruszyć sobie np. zasadę zachowania energii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooj, z tymi minimalnymi wymaganiami będzie ciężko. Robienie gier na podstawie powieści w naszym rozumieniu tego słowa w ogóle się jakoś na innych planetach nie przyjęło, zastąpione raczej przez wszelakiego rodzaju interaktywne książki. A jeśli już się pojawia, to najlepiej od razu z oczekiwaniami, że gracz będzie miał wszczepkę w mózgu (niekoniecznie kwantową) i dodatkowe odnóża zamontowane specjalnie do kontaktu z komputerem. Ale może gdybyś ładnie poprosił jakiegoś Syjanina inżyniera, to wygenerowałby ci z przestrzeni jakąś wersję podobną do naszej? :)

      Każde znane nam prawo (tzw. domyślna fizyka Wszechświata) ma coś z zasady zachowania energii - znikać nie może albo materia, albo energia, albo pęd... Kiedy jednak przemontować same podstawy rzeczywistości, rządząca ją równowaga będzie inna i zasada zachowania energii będzie działała w inny sposób. Czasami z niedostatkiem energii lub z jej nadmiarem :p Oczywiście od indywidualnych predyspozycji zależy, jak bardzo dziwaczny świat komuś uda się stworzyć (Nieznajomy miał w tym względzie niemal przerysowany talent), no i często nie byłby on w stanie istnieć na przestrzeni większej niż parę kilometrów, wygaszany przez domyślną fizykę, ale... tak, teoretycznie mogą sobie manipulować właściwie bez granic :)

      Usuń