poniedziałek, 12 maja 2014

12.Pleśń i trociny*” (Iekwar Losumk Worra)

W roku 12704 Po Pierwszej Wielkiej Bitwie miała miejsce Kolejna Wielka Bitwa nieporównywalna z Drugą Wielką Bitwą ani nawet Czwartą i Piątą Wielką Bitwą i sławiona aż do Następnej Wielkiej Bitwy i następującej po niej O Wiele Późniejszej Wielkiej Bitwy. Wtedy to na płomiennych polach Wwnero spotkały się dwie gigantyczne armie walczące o honor, dwie armie walczące o nową przestrzeń do życia i jeszcze trzy walczące o niepodległość. Rozgorzały boje i wojenne pieśni, a na horyzoncie pojawił się Urallaos - nikt nie wiedział, kim jest, skąd pochodzi i co tam w ogóle robi, ale od pierwszej chwili wszyscy wiedzieli i wiedzą po dziś dzień, że to właśnie on był tym, który niesie im zwycięstwo lub porażkę.
Druga część powieści poświęcona jest postaci Haotrisa. Wychowany w niewiedzy o swoich dziedzictwie, pośród skromnych hodowców orzechów północnych i recytatorów poezji kowalskiej, dopiero w dorosłości wyruszył na spotkanie ze sławiennym i niepokonanym Urallaosem. Odtąd jego losy nie są znane. Krążą podania o tym, jak Haotris spotkał się z Urallaosem na skraju wulkanu i tam rozegrał z nim najniebezpieczniejszą i najbardziej skomplikowaną partię warcabów, o jakiej słyszał Wszechświat. Spotyka się też pieśni mówiące o tym, jak zboczył z drogi w poszukiwaniu dręczącego całe kraje potwora, o tym, jak zginął w drodze oddając życie w obronie pięknej niewiasty, o jego duchu, który odszedł w zaświaty, by wrócić za milion lat wraz z najpotężniejszym orężem, z pomocą którego będzie mu dane pokonać Urallaosa czy też o tym, jak zabłądził w przepastnym i nawiedzonym polu kukurydzy i poświęcił się pasji konstruowania sztućców z papieru. Ostatni rozdział rozprawia się z najmniej wiarygodnymi i wartościowymi wersjami, analizuje i wyklucza różne możliwości, wyróżnia najbardziej cenioną z nich, a na koniec tłumaczy, na czym polega wyższość sztućców papierowych nad glinianymi i cukrowymi.

Rasa planety Waskodonty uczyniła znaczne postępy, odkąd najbystrzejsze z należących do niej plemion tysiące lat temu pojęły, że rzucanie przejrzałymi bananami nie jest dobrym sposobem na odparcie wroga. Od tego czasu banany poczęto przeznaczać do dużo ciekawszych i trafniejszych celów, a epopeje narodowe stały się najważniejszą i najliczniejszą literaturą w ich bibliotekach. Ponadczasową sławą okryły się dzieła takie jak Słoma i pestki, Liście i kamienie, Zupa i pomarańcze oraz setki innych tytułów ze spójnikiem i w środku, które są właśnie poświęcone epopejom (podobnie zresztą jak z zależnością pomiędzy długością nazwiska autora oraz ilością występujących w nim samogłosek). Tytuły te podkreślają znaczenie rzeczy zwyczajnych i niepozornych, które dodają sensu i barw naszej codzienności, wyznaczają cel naszemu życiu i budują naszą tożsamość. Dziesiątki waskodontańskich uczonych nie mają wątpliwości, że któraś z nich musiała mieć wpływ na pojawienie się Urallaosa właśnie w tamtym, jakże decydującym momencie słynnej bitwy, że gdyby nie opatrzność mógłby wkroczyć do akcji pięć minut wcześniej albo później. Nie da się nie wspomnieć tu o setkach pomników wzniesionych na cześć grabi, szczoteczek do zębów i wieszaków na odzież, bez udziału których z całą pewnością historia nie wydarzyłaby się w takim kształcie, jakim ją znamy.
Podobnej zgodności nie ma natomiast w kwestii odniesień do tytułowej pleśni i trocin, aczkolwiek wielcy interpretatorzy twierdzą, że one istnieją. Najczęściej cytowanym tłumaczeniem tajemnicy jest praca największego specjalisty w dziedzinie ksiąg i kartonu, Anikodiusa Whadośhisa, który twierdzi, że trociny symbolizują przeszłość bohaterów tak samo, jak są przeszłością dla tworzyw papierowych, a pleśń - przyszłość, jako że z dużą dozą prawdopodobieństwa taki los czeka konstruowane przez Haotrisa sztućce. Odwróconą kolejność tych symboli w tytule tłumaczy natomiast jeszcze większą epickością i ponadczasowością dzieła, które mówi nam, iż nasze życie, przeznaczenie, cywilizacja oraz cały Wszechświat są w rzeczywistości pozbawione wewnętrznej kolejności, logiki, prawdy i mierzalności. Teoria ta, pomimo licznych sceptyków, odnalazła swoje zastosowanie w prognozach pogody, hodowli dzikich ziemniakostanów (niezależnie od tego pierwszego), przy szacowaniu zachowań polityków (zależnie od pierwszego, drugiego i od rozmiaru słoików, w jakich się ich przechowuje) oraz określaniu właściwej ilości kremu Nutelli, nakładanej na kanapkę (niezależnie od czegokolwiek).
Jeśli jesteś pasjonatem pleśni, trocin albo chociaż kukurydzy i/lub Nutelli, ta epopeja z pewnością cię nie zawiedzie.


_______________
*Obie wymienione tu nazwy, a także wiele innych z tej recenzji, które ściśle kojarzą się z florą, fauną i resztą specyfiki planety Ziemi, są jedynie ich przybliżeniami na podstawie wyglądu lub funkcjonalności, co ma ułatwić Czytelnikowi czytanie, rozumienie i właściwy odbiór dzieła. Autorem międzygalaktycznych uproszczeń zamiennikowych jest Anwol Jeha Ommagha, w ziemskich realiach przekładający swoje nazwisko na Jan Kaszanka.

17 komentarzy

  1. Partia warcabów. Sztućce z papieru. Trociny. Z każdym kolejnym zdaniem coraz lepiej się bawiłem, czytając tę recenzję. Brawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam, co mogłam, żeby nie ująć niczego z epickości tego epokowego dzieła X)

      Usuń
  2. Oczywiście, że sztućce papierowe mają wyższość nad glinianymi! W końcu te pierwsze położyłem na półce, a drugie na stole. Cieszę się, że ktoś to docenił. A trudność, z jaką smaruje się za pomocą tych papierowych kanapki z Nutellą wyrabia hart ducha, cierpliwość i upór w dążeniu do celu. A już na pewno głód.
    Dobrze, że nie napisałaś o Niewielkiej Bitwie, to byłby zbyt duży spoiler. A nawet zderzak, 4 koła i pies machający główką. Nie martw się, nie zdradziłem zbyt wiele innym osobom, bo otoczyłem komentarz polem Nie-Twój-Problem. <włącza> Zaraz, to ja pisałem jakiś...? Eeeeee, nieważne, miałem przecież zjeść kanapkę z Nutellą.
    I Google każe mi z jakiegoś powodu udowodnić, że nie jestem automatem - znowu mam kłamać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, słusznie! O smarowaniu kanapek Nutellą za pomocą papierowych sztućców napisano wiele poematów i baśni, podnoszących hart ducha i krzepiących samoocenę :)
      Tak, bardzo duży spoiler. Żeby nie powiedzieć: cały traktor. Razem z rolnikiem. No i pieskiem machających główką.
      Niedobry Google :< Ale co, wybrnąłeś jakoś, nie?

      Usuń
    2. A najciekawszą epopeją Waskodontów jest dla mnie "i i i". Niemożność określenia, co jest spójnikiem, a co jest normalnym słowem (zachował się tylko fragment tytułu) skłania do refleksji nad pozornym porządkiem, ale i pozornym chaosem Wszechświata. A Ty czytałaś?
      Wybrnąłem - odwróciłem te 2 tabliczki z CAPTHA i kazałem Google je rozwiązywać. Był lepszy ode mnie. Ale tak się w to wciągnął, że przepuścił mój komentarz.

      Usuń
    3. Oooo, tak, jest to jedna z najbardziej abstrakcyjnych epopei! Wspaniale, że o niej wspomniałeś - to, w jak niezwykły sposób połączono tam typową schematyczność i uporządkowanie tytułu (który odzwierciedla Wszechświat) z jego wyliczeniową ciągłością (i jest spójnikiem, ale tutaj jednocześnie też elementem spajanym, po którym następuje kolejne i), jest wręcz fenomenalne, choć posiada też licznych przeciwników. Legendy mówią, że to stąd pochodzi zwyczaj oznaczania zmiennej iterowanej jako i.
      Bohaterem epopei jest oczywiście I. Podobno to trzecie.

      O ja cie, to Google potrafi rozwiązywać CAPTHA? :D Na drugi raz zaproszę je na partię szachów.

      Usuń
    4. Szkoda, ze nie zdążył napisać "j j j j j j j". Miał to być utwór satyryczny wyśmiewający wady, zalety, zady i walety Waskodontów. Ba, wyglądało na to, że brakiem 'i' w tytule wywoła skandal obyczajowy, trąbę powietrzną (a może nawet słonia) i zgagę. Niestety maszyna do pisania zgubiła autora gdzieś na strychu - straszna historia.
      Dokładnie stamtąd pochodzi ten zwyczaj! 'i' rządzi.

      Usuń
    5. No, jeśli miała być to epopeja, to faktycznie - skandal, zniewaga, bród, smród i ubóstwo! (Niekoniecznie z takimi ó.) No tak, maszyna do pisania - to było do przewidzenia! Te ich zapędy cenzorsko-patriotyczne...

      Usuń
  3. Z recenzji, które przeczytałem ta jest najdziwniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literatura waskodontańska ogólnie jest uważana za jedną z najdziwniejszych i najmniej rozumianych, zapewne z powodu rzadko spotykanego nacisku na wartość rzeczy zwykłych, a niemal całkowite niedocenianie powagi dokonywanych czynów, znaczenia logicznego ciągu wydarzeń czy chronologii. Dopiero najodważniejsi z prekusorów zaczynają teraz czynić nieśmiałe obserwacje, iż ciekawym i obiecującym pomysłem w ich epopejach byłyby związek przyczynowoskutkowy, trzeba jednak poczekać jeszcze około trzy tysiące lat, zanim to podejście się przyjmie.

      Usuń
  4. Ach, "Pleśń i trociny". Sama przeczytałam tę epopeję i Ael przyniosła mi kilka opracowań do niej. Jedno z nich głosi, że dla pierwszych mieszkańców Waskondonty (Waskodontów?) pleśń i trociny oznaczały coś zupełnie innego niż dla nas. Otóż pleśń oznacza przemijalność organizmów jako takich, ale jednocześnie to, że zawsze jakaś część tego organizmu ocaleje, czy to w dzieciach, czy to w dziełach, które stworzył, czy to wreszcie w żyjątkach, które go zjedzą i przetrawią (czyli w zasadzie w naturze). Z kolei trociny oznaczają w zasadzie to samo, bo trociny były kiedyś czymś w rodzaju płótna, na którym tworzyło się sztukę ludową na Waskodoncie (Waskodontach?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, widzę, że opracowania spod pióra (jak by to określił Anwol Jeha Ommagha) Anikodiusa Whadośhisa :) Tak, niewątpliwie mamy tutaj przykład typowo waskodontańskiego spojrzenia na życie i zachodzące w nim procesy. Wszystko w ujęte w dwóch słowach, których symbolika mówi nam o... A zresztą sama czytałaś, o czym mówi ;D

      Usuń
    2. Chyba to nie był Whadośhis, tylko jakiś uczeń. Ale Whadośhis był tam wielokrotnie cytowany, czy to jako potwierdzenie tezy, czy to jako tekst, z którym trzeba polemizować. Na przykład autor opracowania zwraca uwagę na to, że gliniane naczynia były wyrabiane od stuleci, a papierowe to wynalazek ludności napływowej (tak jak zresztą i sam papier).

      Usuń
    3. A, jak tak, to może być uczeń. I słusznie, słusznie - papier nie jest ich tradycyjnym surowcem, wciąż nie przestaje budzić kontrowersji i sprzecznych wrażeń estetycznych. Na szczęście jednak powoli się przyjmuje, ponieważ z czasem ludność napływowa zaczęła dbać nie tylko o towar, ale też o odpowiednie, podkreślające jego wartość pism i przypowieści. Bardzo dużo zdziałały też epopeje "Papierowe sztućce i kaczka", "Glina i chusteczki" oraz oczywiście "Kukurycza i origami".

      Usuń
    4. O tak, i ten badacz nawet cytował te dzieła. Bardzo ciekawych rzeczy się można dowiedzieć na temat papieru, zwłaszcza, jak się przypomni genezę tego surowca na Ziemi. Tsai Lun nie śnił o tym, że tyle mil świetlnych od nas papier wzbudza takie kontrowersje.

      Usuń
    5. O, po prostu w każdym świecie wygląda to inaczej. Na Waskodoncie kontrowersyjny jest papier (a także ser pleśniowy i magnetofony, nawet o wiele bardziej), a znowusz feminizm i wycinanie drzew w pasie okołorównikowym nie jest. Choć może to kwestia tego, że drzewa nie pozostają dłużne..? Wszystko to takie skomplikowane, zdecydowanie jest o czym czytać i o czym pisać.

      Usuń